czwartek, 21 lutego 2013

2a



                Dwa tygodnie po turnieju trzeba było zbierać manatki i przeprowadzać się do Rzeszowa. Tym razem nie na tydzień, tylko na cały rok, ponieważ zaczynał się październik i posłuszne dzieciaczki zaczynają chodzić na wykłady i ćwiczenia. Jeszcze się okaże czy takie posłuszne jesteśmy. Na co jak na co, ale na ćwiczenia trzeba chodzić, a z wykładami to różnie bywa. W tamtym roku chodziło się tylko na wybrane.
                W końcu dostałam klucze do swojego mieszkania i nie byłam zmuszona pomieszkiwać i Mili. Na nowym mieszkaniu mieszkałyśmy we cztery. Wszystkie jesteśmy z tego samego roku i mimo, że znamy się od dzieciństwa każda jest inna. Kaśka, mam z nią pokój, jest prawie tak szalona jak ja. Gdy jesteśmy we dwie dzieją się różne rzeczy. Patrycja i Wiktoria są bardziej ciche, ale jak przychodzi co do czego dodają swoje trzy grosze. Żadna nie przepada za siatkówka, tak jak ja. One mają raczej inne pasje. Kaśka na przykład uwielbia rysować, mamy pełno jej dzieł w pokoju. Patrycja uwielbia pływać. Na basen biega dwa razy w tygodniu. Kiedyś startowała nawet w jakiś zawodach, ale już tego nie robi, bo jak twierdzi nie ma na to czasu. Wiktoria uwielbia modę. Co chwila coś nowego wynajduje i nas ubiera. Za każdym razem jak gdzieś wychodzimy, to nami dyryguje i mówi co mamy na siebie założyć.  Dzięki niej przynajmniej jesteśmy oryginalne. Uwielbiam z nimi mieszkać, bo na mieszkaniu nigdy nie wieje nudą.
                Wracając do uczelni, to dziś mieliśmy tylko jedne zajęcia (nie licząc wf) i już czuje, że będzie ciężko z tym panem. Gość jest dość wymagający i już z samego początku zadał nam sporą partię materiału do przerobienia w domu. Co za człowiek, przecież to dopiero początek. No nic, mówi się trudno i żyje się dalej. Na wf-ie dowiedzieliśmy się, że nie konieczne jest chodzenie na salę, żeby uzyskać zaliczenie. Można na przykład iść na basen, tylko się trzeba od razu zapisać, bo jest dużo chętnych, a mało miejsc.  Tak też zrobiłam z koleżanką z grupy, bo Mila nie chce słyszeć o żadnej wodzie. Patrycja będzie ze mnie dumna, że wzięłam sobie jej rady do serca, i zapisałam się na basen. Rzeczywiście połowa miejsc była już zajęta a jest dopiero poniedziałek rano. Ciekawe co jest  takiego szczególnego na tym basenie, że przyciąga tyle ludzi. Może jakiś przystojny pan ratownik, a może raczej pani, bo na korytarzu więcej chłopaków niż dziewczyn. W sumie dla mnie to i lepiej, nie będę musiała słuchać tego babskiego gadania na temat paznokci. Niektóre laski z tym przesadzają. Ja nie wiem ile można o tym gadać, 5 minut - 10 ok, no ale bez przesady nie cały dzień.  Na szczęście otoczyłam się osobami, które nie mają obsesji na tym punkcie, i można z nimi normalnie pogadać.
                Cały tydzień zleciał nam na chodzeniu na ćwiczenia i na wykłady (tak wszystkie wykłady, przecież to początek i trzeba się dowiedzieć na które trzeba chodzić, a na które nie koniecznie). Oczywiście bez zabawnych sytuacji się nie obyło. Któregoś dnia, byłyśmy tak z Emilką pochłonięte obgadywaniem naszego nowego wykładowcy (przystojny facet, nawet bardzo), że nie zauważyłyśmy, że weszłyśmy przez przypadek do męskiej ubikacji. Trzeba było widzieć miny tych wszystkich chłopaków, co tam byli, Swoją drogą myślałam, że tylko kobiety chodzą stadami do łazienki. Najwidoczniej się pomyliłam. Mila spaliła buraka i wyparowała z tej łazienki jak strzała, i przepraszanie zostawiła mi. Tak też uczyniłam, i szybko wyszłam za nią. Niestety, widziała to cała grupa i do końca dnia mieli z nas niezły ubaw. W piątek miałam wszystkiego dość. Marzyłam tylko, żeby znaleźć się na mieszkaniu i odpocząć. Ponieważ dziewczyny wracały do domu na ten weekend, miałam całe mieszkanie dla siebie. Ale co mi po nim, jak tam wieje nudą. Nie mam jeszcze ani Internetu ani tv. Na dodatek skończyła mi się kasa na komórce. Jestem kompletnie odcięta od świata. Dobrze że chociaż jest radio. No właśnie, radio to moja ostatnia nadzieja, ponieważ w sobotę jest mecz, na który niestety nie idę. Mila musiała jechać do domu, a na samotne wypady nie mam ochoty. I takim oto sposobem zostałam sama na ten weekend. Żeby się nie zanudzić na śmierć, w drodze powrotnej wstąpiłam do biblioteki po parę książek. Buszowałam po niej prawie godzinę, ale się opłacało, mam to co chciałam. Zahaczyłam jeszcze o spożywczy, żeby nie umrzeć z głodu . Po dużych zakupach mogłam wracać na mieszkanie. Po co ja tego tyle kupiłam? Teraz muszę się siłować z tymi reklamówkami, które wcale nie są lekkie. Na dodatek jeszcze te książki. Co mnie podkusiło, to ja nie wiem. Odliczając kroki do mieszkania, szłam w kierunku bloku nie bardzo zwracając uwagę na to, kto mnie mija. W pewnym momencie usłyszałam czyjś głos przed sobą, a po chwili już leżałam na ziemi. No ładnie, reklamówki się podarły i moje zakupy rozleciały się po całym parkingu. Co za wstyd… Niech ja tylko dorwę tego, kto na mnie wpadł. Gdzie on ma oczy!
-Aśka, potem zadzwonię. Cześć. –usłyszałam. No tak, lepiej romansować przez telefon, niż patrzeć gdzie się idzie. Nie zwracając uwagi na nieznajomego zaczęłam zbierać swoje zakupy.
-To chyba twoje.
-Tak, dzięki - powiedziałam szorstko  i w końcu podniosłam głowę, żeby zobaczyć co to za oferma we mnie wpadła. Nogi się pode mną ugięły i zapomniałam języka w ustach. No Mila to mi w życiu nie uwierzy. To Był Zibi Bartman.  – Yyy, soryyy… - no tak, ja to z siebie zawsze umiem zrobić idiotkę.
- Nie masz za co, to moja wina. Chyba nie bardzo masz gdzie chować te zakupy. Ta reklamówka to już na nic się nie nadaje.
-No raczej nie, ale postaram się wszystko pochować do torby, a resztę w ręce.
-Oj chyba nie bardzo zmieścisz to wszystko do torby – szybko ocenił jej rozmiary. Fakt za dużo to tam nie wejdzie –poczekaj ja w samochodzie powinienem mieć jakiś worek.
W samochodzie?! Czy on tu gdzieś mieszka?!
-O kurde ciężkie te twoje zakupy. Pewnie mama Cię wysłała po obiad.
-Nie, to tylko dla mnie, nie mieszkam z rodzicami.
-Dla Ciebie? Aż tyle? – no wiedziałam, że przesadziłam w tym sklepie…
-No tak, jak nie mam co robić to siedzę i jem…
-Taka ładna dziewczyna i nie ma co robić? Zgrywasz się. Sory, nie przedstawiłem się, jestem..
- Wiem kim jesteś – weszłam mu w zdanie – Jesteś Zbyszek Bartman…
- A już myślałem, że choć jedna osoba mnie tu nie zna – zaśmiał się
-Uwierz mi, że parę takich osób się znajdzie.
-Uwierzę Ci, gdy mi powiesz jak się nazywasz.
-A no tak, bo ja się jeszcze nie przedstawiłam. – no i masz złapałam buraka – Jestem Amelia Abderman.
-Amelia jak?
- Abderman. Nie przejmuj się, nie tylko ty masz problem z tym nazwiskiem.
-Miło mi to słyszeć – uśmiechnął się. Mila miała racje, ładny ma ten uśmiech.- Dobra gadamy sobie tak a ty się pewnie śpieszysz do domu. Gdzie mieszkasz? Może Cię odwiozę?
-Nie trzeba. Mieszkam w tym bloku, więc daleko byś nie pojechał – mówiąc to chciałam odebrać mu moje zakupy. Nie dał się.
-W tym bloku mówisz. A to ciekawe, bo ja też.
No zaraz umrę, Zibi Bartman mieszka w moim bloku. To jest jakiś sen, albo ukryta kamera.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Nie, poważnie mówię. Chodź zaniosę Ci to do mieszkania, bo to jednak trochę waży.
No i ruszyliśmy w kierunku bloku. Okazało się że mieszka 3 piętra nade mną. Pod drzwiami mojego mieszkania wręczył mi zakupy. Cholera już zapomniałam, że to takie ciężkie.
-A może przyjdziesz do mnie na kawę? Mam dobre ciacho do niej.-zapytał
-Czy ja wiem, a wy nie macie teraz jakiegoś treningu? Przecież jutro mecz.
-Trener dał nam dziś wolne na relaks. No weź nie daj się prosić, i tak nie masz co robić.
-No dobra, ale daj mi chwile, muszę rozpakować te zakupy.
-OK, to ja idę do siebie i nastawiam wodę. Jak nie będzie Cię za 10 minut to sam po ciebie przyjdę.
-A może tak 15?
-Niech Ci będzie –krzyknął – ale ani minuty dłużej. Pamiętaj, pukaj do mieszkania 67.
Miałam 15 minut, żeby się trochę ogarnąć. Wparowałam do mieszkania jak poparzona. Szybko upchnęłam zakupy do szafek i stanęłam przed lustrem. Było gorzej niż myślałam. Włosy sterczały mi we wszystkie strony, no i jak zawsze musiałam się rozmazać.  Szybko zabrałam się za naprawianie mojej urody. Przez 15 minut niewiele można zdziałać, no ale się udało i mogłam wyjść do ludzi. W drzwiach minęłam się jeszcze z dziewczynami.
-Mela gdzie ty tak pędzisz?-zapytały
-Potem wam opowiem, bo już jestem spóźniona.
-Ale my zaraz jedziemy do domu..
-To sms napisze.- krzyknęłam już ze schodów.
Szlag, nie napiszę, przecież nie mam kasy. Może się nie obrażą. Jak im wszystko opowiem to mi wybaczą, przynajmniej mam taką nadzieję. Stanęłam pod drzwiami i dopadły mnie wątpliwości, czy na pewno dobrze trafiłam. Tak, mam skłonności do mylenia numerów. ‘Żyje się raz’ pomyślałam i zapukałam. 

~~

Ferie sie kończą, a mnie wena nie opuszcza;) Oby ten stan trwał jak najdłużej;) Muszę ten rozdział podzielić na dwie części, ponieważ trochę mnie poniosło, i wyszedł strasznie długi;) Jak wyrobię się ze wszystkim co mam do zrobienia to drugą część dodam szybciej, ale niczego nie obiecuję;) A jak tam wasze samopoczucia po pierwszych meczach play-off? Bo u mnie jest wielka radość. Moja kochana Resovia dwa razy pokonała Skrę, i teraz z niecierpliwością czekam na kolejny mecz. Oczywiście wielki szacunek dla Skry, bo w drugim meczu pokazali co potrafią;) 
Buziaczki;**

czwartek, 14 lutego 2013

1



                Jest sobota, 8 rano a ja wstaję. Czego się nie robi dla przyjaciół i oczywiście dla siatkówki. Dziś jadę do Rzeszowa na turniej, 3 dni i 6 meczów. Czekałam na to całe wakacje, co to będą za emocje.
-Mela!!!! Wstajesz?!
Mela? Mela to ja, a dokładniej Amelia Abderman. Lat 20. Jak narzekacie na swoje nazwisko to co ja mam powiedzieć? Nie dość, że na początku alfabetu i w szkole przeżywałam koszmar, to jeszcze z kosmosu wyciągnięte, tyle ludzi łamie sobie na nim język, sama nie byłam lepsza. Jak byłam mała to mówiłam, że nazywam się Amelka  Abdżżż. Skąd mi się to wzięło, to nikt nie wie.
-Tak, już wstałam.
-To chodź szybko jeść śniadanie - powiedziała mama - No i jeszcze musisz się skończyć pakować. Co Ci przyszykować do jedzenia, bo przecież o samej wodzie tam żyć nie będziecie.
-Mamo, damy sobie radę. Przecież  my nie mamy 8 lat.
No i tak zleciał cały poranek. Biegałam po domu i szukałam potrzebnych rzeczy . Boże one zawsze muszą się pochować w najmniej odpowiednich momentach. Wychodząc z domu przypomniałam sobie, że nie mam słuchawek. I co ja bym robiła przez całą drogę, przecież bym się zanudziła słuchając o tych wszystkich szmatkach co Ci wszyscy ludzie kupili na targu. Szybko pobiegłam do pokoju i ruszyłam do poszukiwań. Znalazły się pod łóżkiem, a przysięgłabym, że ostatni raz widziałam je na biurku. Ledwo co zdążyłam na autobus. Na szczęście nie odjechał i nawet miejsce siedzące znalazłam. W końcu mogłam zanurzyć się w nutach mojej ulubionej muzyki. I tak minęła mi cała droga do Rzeszowa, która nie była znowu taka długa bo tylko 1,5 h.  Przecież ze Stalowej Woli nie jedzie się pół dnia. 
W Rzeszowie wsiadłam w kolejny autobus i pojechałam na mieszkanie. Niestety jeszcze nie na moje, bo jeszcze nie mam kluczy, tylko do mojej przyjaciółki. Ona powinna tam już być. I się nie myliłam.
-Mela no w końcu jesteś. Ile można na Ciebie czekać? Musimy się jeszcze przecież przyszykować, bo jak motłoch nie pójdziemy na mecz.
-Spokojnie, mamy jeszcze 3 godziny. Bez problemu się wyrobimy. Emilka a masz koszulkę? Bo mi tata wczoraj kupił. Skakałam pod sufit ze szczęścia.
-A głowy czasem nie rozbiłaś? No pewnie, że mam. Trzy razy sprawdzałam czy spakowałam.
                Emilia Malinowska to moja przyjaciółka. Znamy się tylko rok bo, poznałyśmy się na uczelni ale od razu zaczęłyśmy się razem trzymać. Wszyscy mówią na nią Mila, i przez to na uczelni śmieją się z nas, że tworzymy taki mały klub M&M’s, bo nie dość że obydwie mamy M w naszych zdrobnieniach to jeszcze się zajadamy tymi cukierkami.
                Po 2 godzinach byłyśmy najedzone i gotowe, żeby wyjść na mecz.  Po dokonaniu ostatnich poprawek wyszłyśmy z mieszkania. Jak zwykle się spóźniłyśmy, bo uciekł nam autobus i musiałyśmy iść na piechotę. Gdy weszłyśmy na halę mecz już trwał.
-Mówiłam, że nie mamy czasu, ale ty mnie nigdy nie słuchasz. – marudziła Mila
-Spokojnie to dopiero sam początek, a poza tym Resovia jeszcze nie gra. Oni grają dopiero drugi mecz.
-No wiem, ale i tak wolę oglądać wszystkie mecze, w końcu po to przyjechałam.
-No w sumie racja. Dlatego jutro wychodzimy wcześniej.
-No tak, tak. Mela, wzięłaś aparat?
-Powinien być w torebce,  popatrz tam a ja się w końcu rozbiorę.
                Mecz pomiędzy Generali Haching a Fenerbahce Stambuł, był dość ciekawy, ale my z niecierpliwością czekałyśmy na mecz pomiędzy Asseco Resowia a Jastrzębskim Węglem.  Przed meczem była prezentacja drużyny. Nie wytrzymałyśmy na swoich miejscach, chciałyśmy podejść jak najbliżej. Po wszystkich oficjalnych wystąpieniach zaczął się mecz. Darłyśmy się na całe gardło. Nie mogłyśmy usiedzieć na miejscu. W połowie 3 seta zaczęłam głośno liczyć odbicia piłki i Mila potem chciała dać sobie rękę uciąć że usłyszał to Bartman.
-No mówię Ci, jak się tak darłaś to się popatrzył w naszą stronę i nawet uśmiechną – twierdziła Mila
-Weź, głupia jesteś, przecież on przez te wszystkie krzyki własnych myśli nie słyszy i miałby nas słyszeć?
-Wiem, co widziałam.
-Ty lepiej zacznij mecz oglądać a nie zawodników. RAZ!! DWA!! TRZY!! JESTTTT!!!
-No patrz, znowu się patrzy. Teraz to już na 100% na nas!
-To mu pomachaj i daj mi oglądać mecz.
                Resovia wygrała z Jastrzębiem 3-1. W szampańskich humorach wracałyśmy na mieszkanie. Mimo późnej godziny śpiewałyśmy różne piosenki. Jedna babcia nawet kazała nam się puknąć w głowę, ale to nie zepsuło naszych humorów. W końcu nasz zespół wygrał mecz , i widziałyśmy swoich idoli i nawet mamy z niektórymi zdjęcia.
                Rano wstałyśmy o 10, a ponieważ nie było nic na śniadanie to ja poszłam do sklepu a Mila wzięła w tym czasie szybki prysznic.     
-No w końcu, już myślałam że się utopiłaś w tej łazience. Ja zdążyłam pójść do sklepu i wrócić.
-Oj nie czepiaj się Mela, bo ty lepsza nie jesteś, ile wczoraj siedziałaś w tej łazience?
-Oj tam oj tam, ty lepiej laptopa przynieś bo musimy zdjęcia obejrzeć.
-A zrzuciłaś je z aparatu?
-Tak, w nocy jak spałaś. Tak chrapałaś, że się usnąć nie dało.
-Ty weź już nie zmyślaj tylko rób te kanapki a ja idę po laptopa.
                Po szybkim śniadaniu zabrałyśmy się za oglądanie zdjęć. Śmiechu było dużo. Mój talent do psucia zdjęć ujrzał światło dzienne. Połowa zdjęć które zrobiłam była rozmazana.
-Dziś ja robię wszystkie zdjęcia – śmiała się Mila – ty masz zakaz dotykania aparatu.
-Tak? Zakaz? A kto Ci zrobi zdjęcia z siatkarzami? Bo chyba nie sama?
-No dobra, ale jak zepsujesz jakieś zdjęcie to śpisz na podłodze.
                Ponieważ pierwszy mecz zaczynał się o 17 postanowiłyśmy wyjść o 15.30, żeby dziś się nie spóźnić. I takim oto sposobem na hali znalazłyśmy się wcześniej i nawet zahaczyłyśmy o rozgrzewkę. Pierwszy mecz jaki był rozgrywany tego dnia był to mecz pomiędzy Jastrzębiem a Fenerbahce. Oczywiście Jastrzębie wygrało, a my bardzo mocno im kibicowałyśmy. Teraz przyszła kolej na mecz pomiędzy Resovią a  Generali. W czasie tego meczu przyszedł do nas kolega, który zobaczył nas z drugiej strony hali. Śmiał się, że tak przeżywamy mecz, ale inaczej się nie dało. Mila znowu coś tam marudziła, że Bartman się na nas patrzy, ale i dziś w to nie uwierzyłam, bo siedziałyśmy nad klubem kibica (tak jak wczoraj) i to pewnie na nich się patrzył i szukał znajomych. Dzisiaj też Resovia wygrała, dzięki czemu nie opuszczały nas dobre humory i w ten wieczór.
                Ostatni dzień  turnieju minął nam bardzo szybko, nawet nie spostrzegłyśmy kiedy trzeba było wychodzić na mecze. Dziś miałyśmy miejsca po drugiej stronie sali, więc miałyśmy lepszy widok na wszystko, bo znalazłyśmy się bliżej boiska.  W pierwszym meczu Jastrzębie pokonało Generali 3-2. Ponieważ to spotkanie trwało długo to mecz Resovi z Fenerbahce przesunął się o jakieś pół godziny. I tym razem bardzo mocno i głośno kibicowałyśmy.
-Teraz mi nie powiesz że mam zwidy! Przed chwilą pokazywał na nas palcem i mówił coś do Igły. – krzyczała Mila
-Nie wiem, nie widziałam. A nawet jak tak to co? Przyszłyśmy i mocno im kibicujemy to się z tego cieczą. A ty co się tak tym podniecasz?
-Nie nic. Po prostu mówię. Chce Ci udowodnić, że nie mam jakiś zwidów.
-No dobra niech Ci będzie. Nie masz. Zadowolona?
-No pewnie – krzyknęła pełna satysfakcji - Patrz na wynik, zaraz będzie koniec.
                Emilka miała racje. Mecz skończył się wynikiem 3-0 dla Resovi, co zakończyło cały turniej.
                Następnego dnia wracałyśmy do domu. Byłyśmy bardzo zadowolone z tego, że przyjechałyśmy na ten turniej. Następnym razem jak wrócimy do Rzeszowa to już nie na kolejny mecz, tylko już na studia. Wielkimi krokami zbliża się październik. Zdałyśmy wszystko w pierwszych terminach, więc wakacje miałyśmy bezstresowe. W sumie to nie możemy się już doczekać, żeby się spotkać ze znajomymi, bo do nauki nie śpieszy nam się ani trochę. Czekałyśmy z niecierpliwością, co przyniesie nam nowy rok nauki w Rzeszowie, ale nikt nie spodziewał się tego co się wydarzyło. :) 

~~

Witam na moim pierwszym blogu;) Mam nadzieję, że się wam spodoba;) Nowe rozdziały będą dodawane tak mniej więcej co tydzień;) Mam nadzieję że wam się spodoba;)
Buziaczki;**  

wtorek, 5 lutego 2013

Sesja....

Sesja, pod jednym aspektem to dobry okres. Człowiek ma wtedy zajebistą wenę, ale nie do nauki... Do tworzenia;) 

Już za niedługo ruszam z moim pierwszym opowiadaniem, więc proszę o cierpliwość;)