Dwa tygodnie po turnieju trzeba było zbierać manatki i
przeprowadzać się do Rzeszowa. Tym razem nie na tydzień, tylko na cały rok,
ponieważ zaczynał się październik i posłuszne dzieciaczki zaczynają chodzić na
wykłady i ćwiczenia. Jeszcze się okaże czy takie posłuszne jesteśmy. Na co jak
na co, ale na ćwiczenia trzeba chodzić, a z wykładami to różnie bywa. W tamtym
roku chodziło się tylko na wybrane.
W końcu
dostałam klucze do swojego mieszkania i nie byłam zmuszona pomieszkiwać i Mili.
Na nowym mieszkaniu mieszkałyśmy we cztery. Wszystkie jesteśmy z tego samego
roku i mimo, że znamy się od dzieciństwa każda jest inna. Kaśka, mam z nią
pokój, jest prawie tak szalona jak ja. Gdy jesteśmy we dwie dzieją się różne
rzeczy. Patrycja i Wiktoria są bardziej ciche, ale jak przychodzi co do czego
dodają swoje trzy grosze. Żadna nie przepada za siatkówka, tak jak ja. One mają
raczej inne pasje. Kaśka na przykład uwielbia rysować, mamy pełno jej dzieł w pokoju.
Patrycja uwielbia pływać. Na basen biega dwa razy w tygodniu. Kiedyś startowała
nawet w jakiś zawodach, ale już tego nie robi, bo jak twierdzi nie ma na to
czasu. Wiktoria uwielbia modę. Co chwila coś nowego wynajduje i nas ubiera. Za
każdym razem jak gdzieś wychodzimy, to nami dyryguje i mówi co mamy na siebie
założyć. Dzięki niej przynajmniej
jesteśmy oryginalne. Uwielbiam z nimi mieszkać, bo na mieszkaniu nigdy nie
wieje nudą.
Wracając
do uczelni, to dziś mieliśmy tylko jedne zajęcia (nie licząc wf) i już czuje,
że będzie ciężko z tym panem. Gość jest dość wymagający i już z samego początku
zadał nam sporą partię materiału do przerobienia w domu. Co za człowiek,
przecież to dopiero początek. No nic, mówi się trudno i żyje się dalej. Na wf-ie
dowiedzieliśmy się, że nie konieczne jest chodzenie na salę, żeby uzyskać
zaliczenie. Można na przykład iść na basen, tylko się trzeba od razu zapisać,
bo jest dużo chętnych, a mało miejsc.
Tak też zrobiłam z koleżanką z grupy, bo Mila nie chce słyszeć o żadnej
wodzie. Patrycja będzie ze mnie dumna, że wzięłam sobie jej rady do serca, i
zapisałam się na basen. Rzeczywiście połowa miejsc była już zajęta a jest
dopiero poniedziałek rano. Ciekawe co jest
takiego szczególnego na tym basenie, że przyciąga tyle ludzi. Może jakiś
przystojny pan ratownik, a może raczej pani, bo na korytarzu więcej chłopaków
niż dziewczyn. W sumie dla mnie to i lepiej, nie będę musiała słuchać tego
babskiego gadania na temat paznokci. Niektóre laski z tym przesadzają. Ja nie
wiem ile można o tym gadać, 5 minut - 10 ok, no ale bez przesady nie cały
dzień. Na szczęście otoczyłam się
osobami, które nie mają obsesji na tym punkcie, i można z nimi normalnie
pogadać.
Cały
tydzień zleciał nam na chodzeniu na ćwiczenia i na wykłady (tak wszystkie
wykłady, przecież to początek i trzeba się dowiedzieć na które trzeba chodzić,
a na które nie koniecznie). Oczywiście bez zabawnych sytuacji się nie obyło.
Któregoś dnia, byłyśmy tak z Emilką pochłonięte obgadywaniem naszego nowego
wykładowcy (przystojny facet, nawet bardzo), że nie zauważyłyśmy, że weszłyśmy
przez przypadek do męskiej ubikacji. Trzeba było widzieć miny tych wszystkich
chłopaków, co tam byli, Swoją drogą myślałam, że tylko kobiety chodzą stadami
do łazienki. Najwidoczniej się pomyliłam. Mila spaliła buraka i wyparowała z
tej łazienki jak strzała, i przepraszanie zostawiła mi. Tak też uczyniłam, i
szybko wyszłam za nią. Niestety, widziała to cała grupa i do końca dnia mieli z
nas niezły ubaw. W piątek miałam wszystkiego dość. Marzyłam tylko, żeby znaleźć
się na mieszkaniu i odpocząć. Ponieważ dziewczyny wracały do domu na ten
weekend, miałam całe mieszkanie dla siebie. Ale co mi po nim, jak tam wieje
nudą. Nie mam jeszcze ani Internetu ani tv. Na dodatek skończyła mi się kasa na
komórce. Jestem kompletnie odcięta od świata. Dobrze że chociaż jest radio. No
właśnie, radio to moja ostatnia nadzieja, ponieważ w sobotę jest mecz, na który
niestety nie idę. Mila musiała jechać do domu, a na samotne wypady nie mam
ochoty. I takim oto sposobem zostałam sama na ten weekend. Żeby się nie
zanudzić na śmierć, w drodze powrotnej wstąpiłam do biblioteki po parę książek.
Buszowałam po niej prawie godzinę, ale się opłacało, mam to co chciałam.
Zahaczyłam jeszcze o spożywczy, żeby nie umrzeć z głodu . Po dużych zakupach
mogłam wracać na mieszkanie. Po co ja tego tyle kupiłam? Teraz muszę się
siłować z tymi reklamówkami, które wcale nie są lekkie. Na dodatek jeszcze te
książki. Co mnie podkusiło, to ja nie wiem. Odliczając kroki do mieszkania,
szłam w kierunku bloku nie bardzo zwracając uwagę na to, kto mnie mija. W
pewnym momencie usłyszałam czyjś głos przed sobą, a po chwili już leżałam na
ziemi. No ładnie, reklamówki się podarły i moje zakupy rozleciały się po całym
parkingu. Co za wstyd… Niech ja tylko dorwę tego, kto na mnie wpadł. Gdzie on
ma oczy!
-Aśka, potem zadzwonię. Cześć. –usłyszałam. No tak, lepiej
romansować przez telefon, niż patrzeć gdzie się idzie. Nie zwracając uwagi na
nieznajomego zaczęłam zbierać swoje zakupy.
-To chyba twoje.
-Tak, dzięki - powiedziałam szorstko i w końcu podniosłam głowę, żeby zobaczyć co
to za oferma we mnie wpadła. Nogi się pode mną ugięły i zapomniałam języka w
ustach. No Mila to mi w życiu nie uwierzy. To Był Zibi Bartman. – Yyy, soryyy… - no tak, ja to z siebie
zawsze umiem zrobić idiotkę.
- Nie masz za co, to moja wina. Chyba nie bardzo masz gdzie
chować te zakupy. Ta reklamówka to już na nic się nie nadaje.
-No raczej nie, ale postaram się wszystko pochować do torby,
a resztę w ręce.
-Oj chyba nie bardzo zmieścisz to wszystko do torby – szybko
ocenił jej rozmiary. Fakt za dużo to tam nie wejdzie –poczekaj ja w samochodzie
powinienem mieć jakiś worek.
W samochodzie?! Czy on tu gdzieś
mieszka?!
-O kurde ciężkie te twoje zakupy. Pewnie mama Cię wysłała po
obiad.
-Nie, to tylko dla mnie, nie mieszkam z rodzicami.
-Dla Ciebie? Aż tyle? – no wiedziałam, że przesadziłam w tym
sklepie…
-No tak, jak nie mam co robić to siedzę i jem…
-Taka ładna dziewczyna i nie ma co robić? Zgrywasz się.
Sory, nie przedstawiłem się, jestem..
- Wiem kim jesteś – weszłam mu w zdanie – Jesteś Zbyszek
Bartman…
- A już myślałem, że choć jedna osoba mnie tu nie zna –
zaśmiał się
-Uwierz mi, że parę takich osób się znajdzie.
-Uwierzę Ci, gdy mi powiesz jak się nazywasz.
-A no tak, bo ja się jeszcze nie przedstawiłam. – no i masz
złapałam buraka – Jestem Amelia Abderman.
-Amelia jak?
- Abderman. Nie przejmuj się, nie tylko ty masz problem z
tym nazwiskiem.
-Miło mi to słyszeć – uśmiechnął się. Mila miała racje,
ładny ma ten uśmiech.- Dobra gadamy sobie tak a ty się pewnie śpieszysz do
domu. Gdzie mieszkasz? Może Cię odwiozę?
-Nie trzeba. Mieszkam w tym bloku, więc daleko byś nie
pojechał – mówiąc to chciałam odebrać mu moje zakupy. Nie dał się.
-W tym bloku mówisz. A to ciekawe, bo ja też.
No zaraz umrę, Zibi Bartman
mieszka w moim bloku. To jest jakiś sen, albo ukryta kamera.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Nie, poważnie mówię. Chodź zaniosę Ci to do mieszkania, bo
to jednak trochę waży.
No i ruszyliśmy w kierunku bloku.
Okazało się że mieszka 3 piętra nade mną. Pod drzwiami mojego mieszkania
wręczył mi zakupy. Cholera już zapomniałam, że to takie ciężkie.
-A może przyjdziesz do mnie na kawę? Mam dobre ciacho do
niej.-zapytał
-Czy ja wiem, a wy nie macie teraz jakiegoś treningu?
Przecież jutro mecz.
-Trener dał nam dziś wolne na relaks. No weź nie daj się
prosić, i tak nie masz co robić.
-No dobra, ale daj mi chwile, muszę rozpakować te zakupy.
-OK, to ja idę do siebie i nastawiam wodę. Jak nie będzie
Cię za 10 minut to sam po ciebie przyjdę.
-A może tak 15?
-Niech Ci będzie –krzyknął – ale ani minuty dłużej. Pamiętaj,
pukaj do mieszkania 67.
Miałam 15 minut, żeby się trochę
ogarnąć. Wparowałam do mieszkania jak poparzona. Szybko upchnęłam zakupy do
szafek i stanęłam przed lustrem. Było gorzej niż myślałam. Włosy sterczały mi
we wszystkie strony, no i jak zawsze musiałam się rozmazać. Szybko zabrałam się za naprawianie mojej
urody. Przez 15 minut niewiele można zdziałać, no ale się udało i mogłam wyjść
do ludzi. W drzwiach minęłam się jeszcze z dziewczynami.
-Mela gdzie ty tak pędzisz?-zapytały
-Potem wam opowiem, bo już jestem spóźniona.
-Ale my zaraz jedziemy do domu..
-To sms napisze.- krzyknęłam już ze schodów.
Szlag,
nie napiszę, przecież nie mam kasy. Może się nie obrażą. Jak im wszystko opowiem
to mi wybaczą, przynajmniej mam taką nadzieję. Stanęłam pod drzwiami i dopadły
mnie wątpliwości, czy na pewno dobrze trafiłam. Tak, mam skłonności do mylenia
numerów. ‘Żyje się raz’ pomyślałam i zapukałam. ~~
Ferie sie kończą, a mnie wena nie opuszcza;) Oby ten stan trwał jak najdłużej;) Muszę ten rozdział podzielić na dwie części, ponieważ trochę mnie poniosło, i wyszedł strasznie długi;) Jak wyrobię się ze wszystkim co mam do zrobienia to drugą część dodam szybciej, ale niczego nie obiecuję;) A jak tam wasze samopoczucia po pierwszych meczach play-off? Bo u mnie jest wielka radość. Moja kochana Resovia dwa razy pokonała Skrę, i teraz z niecierpliwością czekam na kolejny mecz. Oczywiście wielki szacunek dla Skry, bo w drugim meczu pokazali co potrafią;)
Buziaczki;**
well, well, well. zacznę od tego, że skąd ja znam taki początek roku! Pierwszy tydzień jest pod tytułem pilnego studenta ze stuprocentową frekwencją, później już trzeba sobie radzić. Ćwiczenia wiadomo, trzeba być, ale wykłady to już inna bajka, one mają w nazwie zaszyfrowane "nie musisz tu być. lepiej sobie pośpij!" :) Czyli jednak weekend nie będzie należał do nudnych! Zdecydowanie! Takie spotkania pierwszego stopnia to i ja mogę mieć, nawet jeżeli musiałabym zbierać jabłka po całym parkingu. ;) Zibi, Zibi, Zibi! Zamienił z dziewczyną dwa słowa, a już ją do siebie na kawki i ciasteczka zaprasza, no ładnie. Aż się zdziwiłam, że numer jego mieszkania to nie 69 ;p Amelia będzie miała teraz bardzo fajnego znajomego. :) Tylko ciekawe co na to panna Joanna. ehh, zazdroszczę Ci tych pokładów weny, ja mam ostatnio jakiś zastój, ale na szczęście naskrobałam trochę wcześniej, to mogę sobie odpuścić. Co do play-offów to jestem zadowolona z mojego kochanego Jastrzębia. Mam nadzieję, że pokonają już teraz trzeci raz Kielce. Jeżeli chodzi o Resovię i Skrę to wolałabym, żeby to Bełchatów wygrał, ale niestety, a było tak blisko. No i Delecta! Jak dla mnie objawienie sezonu! :) Jak najbardziej jestem za tym, żebyś dodała drugą część rozdziału szybciej, bo ciekawa jestem jak minie spotkanie Amelii i Zbycha! Pozdrawiam, Embouteillages ;*
OdpowiedzUsuńJa się pytam dlaczego 3 piętra nade mną mieszka staruszka? :< Każda chciałaby mieć pewno takiego sąsiada :P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń