piątek, 29 marca 2013

6



                Poranek po takiej nocy był dość ciężki. Obudził mnie Bartman, który próbował usiąść na kanapie.
-Uważaj, ja tu jestem!
-Mała, możesz mi powiedzieć jak się znalazłem w łóżku? Bo pamiętam tylko tyle, że piliśmy.
-Zaprowadziłam Cię tam.
-Sama?
-A widzisz tu gdzieś jakieś krasnoludki?
-Bardzo źle było?
-Jakoś dałam radę, ale za kolorowo to nie było. Jesteś ciężki jak stado słoni, a pod wpływem alkoholu zrobiła się z Ciebie taka ciepła masa.
-Przepraszam.
-W ramach rekompensaty przynieś mi wody i zejdź w końcu z moich nóg, bo mi je zgniatasz.
-Ciebie też tak suszy?
-TAK! Dawaj tą wodę.
-Idę, idę.
                Po wypiciu pół litra wody, mogłam powoli zacząć się zbierać. Dobrze, że była sobota i nie było dziś zajęć. 
-Mela, co się właściwie w nocy działo, bo mało co pamiętam.
-Serio nie pamiętasz? No przecież nie wypiliśmy dużo, a taki chłopa jak ty, to powinien się dobrze trzymać po tak małej ilości alkoholu.
-Połowę nocy pamiętam SIOSTRA. Bardziej mnie interesuje, co się działo po tym, jak zostaliśmy rodzeństwem. A co do alkoholu, to ja wcześniej wypiłem jeszcze trzy piwa.
-Oj już się nie tłumacz. Cienias jesteś i tyle. A w nocy nic się nie działo poza tym, że odleciałeś przy stole. Śmialiśmy się tylko.
-Mała, nie przeginaj. Lepiej zrób bratu kawę.
-Zbyszek,  nie masz dziś treningu?-krzyknęłam z kuchni
-O fuck!!  Która godzina?
-11.50
-Za 10 minut mam być na hali -krzyknął i zaczął biegać po mieszkaniu w poszukiwaniu rzeczy na trening.
-Brat, ty lepiej zostań w domu. Ledwo co na nogach stoisz, nie mówiąc już o odbijaniu piłki…
-W sumie… Czekaj dzwonie do Igły. Siedź cicho, nie może Cię usłyszeć.
Jak powiedział tak zrobił. Krzysiek odebrał dość szybko.
-Bartman, do cholery jasnej! Gdzie ty jesteś? Miałeś być dziś wcześniej.
-Krzysiu, nie dam rady. Coś mnie rozkłada, nie mogę wstać z łóżka. Ledwo co mówię.
-No właśnie słyszę, że coś z tobą nie tak. Gdzieś ty się tak załatwił.
-A trudno o przeziębienie jak po treningu wychodzi się z mokrą głową?
-A ja Ci mówiłem kaleko, że będziesz chory. Tak to jest, jak się mądrych ludzi nie słucha. Dobra załatwię jakoś sprawę u Kowala, a ty weź coś i szybko wracaj.
-Mądrych? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Mela mi zaraz coś przyniesie i jutro już przyjdę. Dzięki Krzysiu.
-Ładnie to tak kłamać?-zapytałam
-No przecież nie powiem mu, że mam kaca. Życia bym potem nie miał.
                Przez kolejne tygodnie byłam wykorzystywana przez Bartmana na każdym kroku. Słyszałam tylko: „przynieś mi to”, „kup mi tamto”. Znalazł sobie osobę ‘przynieś, podaj, pozamiataj’. Ale ja nie byłam mu dłużna.  Przesiadywałam u niego całymi dniami, ponieważ jego wiecznie nie było na mieszkaniu, a ja potrzebowałam cichego miejsca do nauki. Przy okazji wyjadałam mu wszystko z lodówki. Wieczorami rozsiadaliśmy się przed jego plazmą i oglądaliśmy filmy, zajadając się popcornem.  Wyciągnęłam też od niego bilety na mecz z Politechnika Warszawską, na który poszłam z Milą. Po meczu Zbyszek chciał poznać nas z chłopakami z drużyny, ale Mila musiała szybko wracać na mieszkanie, więc poszłam z nią.
                Na początku grudnia miałam urwanie głowy na uczelni. Nie miałam czasu nawet zjeść. Pewnego dnia postanowiłam, że wykąpie się wcześniej i pouczę się pod kołderką. O jak się myliłam. Ledwo co wróciłam do pokoju z łazienki, a dostałam smsa.
‘Mela!!! Przynieś mi cukier!’
‘Bartman!!!!’
‘Proszę (tak dla jasności, w tym momencie robię oczy kota ze Shreka)’
‘Ja Cię kiedyś zamorduje! Za 15 minut przyjdę.’
                Po szybkim wysuszeniu włosów i narzuceniu na siebie bluzy Zbyszka, którą niedawno mu zabrałam, wzięłam cukier i ruszyłam w kierunku jego mieszkania. Weszłam bez pukania, bo ostatnio tak mam w zwyczaju i zaczęłam się na niego drzeć.
-Bartman! Czy ja mam napisane na czole sklep, lub coś w tym rodzaju?  Masz szczęście, że to tylko spożywka,  bo z gumkami Ci na pewno nie pomogę.
                I w tym momencie weszłam do salonu. Zamurowało mnie. Zbyszek nie był sam. Odwiedziło go kilku kolegów, ale za to jakich. Na kanapie siedział Igła z Pitem, Kosokiem i Kurkiem. W fotelach rozsiadł się Zbyszek i Kubiak. Wszyscy byli dość rozbawieni moimi słowami.
-Mała nie martw się, o to sam się postaram.-wstał i podszedł do mnie-Chłopaki, to jest właśnie Mela, moja siostra, więc trzymać się od niej z daleka.
-Melka!! Nareszcie, tego się pić nie da bez cukru. Gorszej herbaty w życiu nie piłem-nim się obejrzałam Igła podleciał do mnie i zabrał cukier.
-Do usług. Krzysiu, ja wiem chyba dlaczego ta herbata nie jest dobra. Ten Pajac zaparzył Ci moją herbatę odchudzającą…
-CO?! Bartman ty mnie chciałeś otruć?
-UPS…
-Ja Ci zaraz dam ups.-Krzysiek rzucił się na Zbyszka, ale nie zdążyć go złapać, bo ten schował się do łazienki. -Długo tam nie posiedzisz Bartman, a jak wyjdziesz to się policzymy. A ty co tak stoisz Amelko, siadaj. Chłopaków chyba kojarzysz.
-Tak, tak, ale ja wam nie będę przeszkadzać. Wracam do siebie.
-Nigdzie nie idziesz, co tam sama będziesz robić. Posiedzisz z nami, pogadamy i pośmiejemy się z tego Pajaca.
-Nie sama, bo są dziewczyny Krzysiu. Mam trochę nauki, więc miło było, ale..
-Jeszcze zdążysz się pouczyć-do rozmowy wtrącił się Kubiak, który wstał i złapał mnie za rękę-Siadaj i opowiedz nam skąd Zibi ma taką ładną siostrę.
                Mówiąc to pchnął mnie na kanapę. Wylądowałam między Piotrkiem i Bartkiem. Zanim zdążyłam cokolwiek  powiedzieć, Igła zaczął opowiadać jak się poznaliśmy. Mówił to tak, że wszyscy śmiali się na całego, a ja spaliłam buraka. Chłopaki wręcz wgapiali się we mnie, a ja momentalnie przypomniałam sobie jak wyglądam. W tym momencie do pokoju wszedł Zbyszek z wódką.
-To co pijemy-powiedział to z wielkim entuzjazmem.
-O matko. Znowu? –powiedziałam to bez namysłu.
-Jak to znowu?-powiedział Kurek- Krzysiu chyba nie wiesz wszystkiego.
-Bartek, tu nie chodzi o to, że ja nie wiem wszystkiego, tylko o to, że pili beze mnie. Normalnie focha zaraz strzelę.
-Krzysiu wybacz, ale jak bym miała jeszcze Ciebie odprowadzać, to bym chyba ducha wyzionęła.
-Mała!!-krzyknął Bartman.
-Zaraz, zaraz, jak to odprowadzać?-zaciekawił się Misiek.
-Mela, jeszcze jedno słowo, a z nami koniec.
-Oj Zbysiu, ale ty nerwowy jesteś. Dobra nic nie powiem, a ty lepiej idź po coś do picia i oczywiście po kieliszki, bo picie z gwinta może źle się skończyć.
-Dobra, poszedł. Opowiadaj co tu się działo.
-On zaraz wróci, a to dłuższa historia. Opowiem wam jak uśnie. Krzysiu, ty chyba nie będziesz pił tej herbaty nie?
-Nie, nie będę i ty też. Z czego ty się chcesz odchudzać dziewczyno. Sama skóra i kości.
-Marudzisz, wiesz?
-On ma rację-powiedział Grzesiek- Ja tu zaraz powiem Zbyszkowi, że ma Ci to świństwo wyrzucić. A jak chcesz coś zmienić, to lepiej na siłownie, albo do parku biegać.
-Oszalałeś! Do parku? Tam gdzie tylu psychopatów? Jeszcze ją ktoś tam napadnie. Masz sama nie chodzić do parku Mela!
-Ale..
-Żadne ale. Jak już chcesz biegać, to dzwonisz po Pajaca, albo po któregoś z nas-wtrącił się Kurek.
-Dokładnie-odpowiedzieli chórkiem.
-O ile mi wiadomo to jest to nie możliwe, bo po pierwsze nie mam do was numerów, a po drugie Ty siedzisz w Jastrzębiu, a Ty w Moskwie. A właśnie, dlaczego Ty nie w Moskwie?
-Przyjechałem do lekarza z tą kostką, a przy okazji spotkać się z tymi facetami. Ale nie zmieniaj tematu.
-O czym mowa? Bo chyba nie jestem w temacie.- dopytywał się Zibi, który właśnie wrócił z kuchni.
-O tym, że Amelia chce się odchudzać.
-Ja Ci już coś kiedyś mówiłem na ten temat. Tą herbatę, już wyjebałem. Gdybym wcześniej wiedział co to jest, to już dawno byś jej nie miała.
-Mówiłem, najlepiej na siłownie wyrzeźbić ciałko.
-To jest dobry pomysł.
                Chłopaki przy wódce zaczęli wymyślać najróżniejsze rzeczy żeby odciągnąć mnie od odchudzania. Zgodnie przystali, że jak chce coś zmienić, to muszę zacząć się ruszać. I tu zaczęły się schody. Każdy miał inny pomysł na to, jak mogę pracować nad swoim ciałem i kondycją. Ja nie miałam prawa głosu. Po jakiejś godzinie zgodnie stwierdzili, że najlepszy będzie basen. Gdy w końcu udało mi się im powiedzieć, że ja już chodzę na basen, to stwierdzili, że to za mało raz w tygodniu i od następnego tygodnia zaczynam pływać z nimi. Już to widzę. Po wypiciu jednej butelki, zaczęli opowiadać kawały. Po paru minutach wszystko mnie bolało od śmiechu.
-Krzysiu skończ, bo ja już nie daje rady się śmiać.
-Poczekaj, teraz kolej Pajaca.
-Jakiego znowu Pajaca?!-oburzył się Zibi.
-No Pajac, dzięki Meli masz nową ksywkę-wyszczerzył się Kubiak.
-O nie!-tym razem to ja zabrałam głos- Pajac jest zastrzeżony, tylko ja mogę do niego  tak mówić.
-No właśnie, tylko siostra.
-Ale…
-Żadne ale. Moje i już.
-No niech Ci będzie.
                Zibi otworzył kolejną butelkę, a Igła zaczął opowiadać kolejne kawały. Po jakimś czasie Bartek nachylił się do mnie i zaczął mi się przyglądać.
-Ej, co jest? Brudna jestem czy co, że tak się mi przyglądasz?
-Amelka, mogę zadać  Ci jedno pytanie?
-Wal.
-Czy wy ze Zbyszkiem coś kręcicie?
-No przecież powiedział, że jestem jego siostrą. A o ile mi wiadomo kazirodztwo jest zabronione.
                Nie odpowiedział, tylko promiennie się do mnie uśmiechnął i wrócił do picia. Pod koniec drugiej butelki stwierdziłam, że pora się zmyć na mieszkanie, bo jeszcze trochę i będę musiała sama ogarniać to towarzystwo, a co jak co, ale nie miałam ochoty na dźwiganie tych słoni.

~~

Jak tak patrzę za okno to mam ochotę śpiewać kolędy, a nie święcić koszyczek... No ale cóż, i takie anomalie na tym świecie są potrzebne. 
To jest taki świąteczny post, więc chcę wam życzyć CIEPŁYCH i WIOSENNYCH świąt. No i żeby was za bardzo nie zlali w ten poniedziałek;)) Chodź w sumie dlaczego nie:P Jeszcze raz wesołych;**** 
Jastrzębie;( a tak bardzo wierzyłam w tych chłopaków. Przynajmniej Resovi się udało. Buziaczki;***

środa, 27 marca 2013

The Versatile Blogger

Bardzo bardzo dziękuję Madame Embouteillages za nominację:****

Zasady:
1. Podziękować nominującemu na jego blogu.
2. Ujawnić 7 faktów o sobie.
3. Pokazać nagrodę na swoim blogu.
4. Nominować 5 blogów, które na to zasługują. 
5. Poinformować nominowanego o tym fakcie. 

Fakty:
 I Jestem uzależniona od pisania smsów.
II Nie potrafię odmówić gdy ktoś proponuje mi czekoladę
III Nie trawię rapu.
IV Jestem bezpośrednia.
V Nie mam chłopaka.
VI Nie funkcjonuje gdy rano nie wypiję kawy.
VII  Piłka nożna mnie usypia.

Nominowani przeze mnie: 
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/ 
http://miloscwtwoichoczach.blogspot.com/ 
http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/ 
http://siostra-siatkarza.blogspot.com/ 
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/ 

piątek, 22 marca 2013

5



                Dzień na uczelni zleciał mi bardzo szybko. Wróciłam na mieszkanie i nawet nie wiem kiedy na zegarku pojawiła się godzina 17.50. Trzeba było wychodzić do Zbyszka. Strasznie bałam się tej wizyty, bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Na przełamanie lodów kupiłam najlepsze wino, jakie znalazłam. Drzwi otworzył mi Zbyszek i z wielkim uśmiechem zaprosił do środka. Wchodząc, usłyszałam czyjeś śmiechy.
-Myślałam, że będziemy tylko my. – Powiedziałam z przerażeniem.
-Spokojnie, Igła Cię nie zje.
                Igła? Miałam zaraz poznać Krzysztofa Ignaczaka? Najlepszego libero na świecie? Ja chyba naprawdę urodziłam się w czepku. Weszłam do pokoju za Zbyszkiem, a wtedy rozmowa momentalnie ucichła. Joanna od razu zmierzyła mnie wzrokiem, chyba nie była zbyt zadowolona z mojej obecności, w przeciwieństwie do Ignaczaków, którzy uśmiechnęli się do mnie promiennie.
-To jest właśnie Amelia Abbb.. –przedstawił mnie Zbyszek, drapiąc się po głowie
-Abderman. Amelia Abderman.
-No właśnie, Abderman.
-Oj Zbyszek, chyba skleroza Cię już łapie.-powiedział rzeszowski libero- Sam się przedstawię, bo boje się, że już nie pamiętasz jak się nazywam. Krzysiek jestem, dla przyjaciół Igła, a to moja żona Iwona.
-Miło mi.
-To nam jest miło –do rozmowy wtrąciła się Aśka – Ja jestem Joanna, dziewczyna Zbyszka, ale to już pewnie wiesz.
-Krzysiu, musze Cię zmartwić. Ona doskonale wie kim jesteś. Nie potrzebnie się produkujesz.
-No nie mogło być inaczej, przecież każdy w Polsce wie, kim jest Krzysiu Ignaczak. – mówiąc to zrobił pozę a’la TopModel
-Matko, Krzysiek skończ, bo siare robisz. –powiedziała Iwona
-Dokładnie, jeszcze Mela pomyśli, że zadaje się z ludźmi specjalnej troski…
-Bartman, grabisz sobie. Policzymy się na treningu.
-Ohohoho, już się boję.
-Chłopaki skończcie już, bo naprawdę się kompromitujecie. Ja z Iwonką jesteśmy do tego przyzwyczajone, ale nasz gość może się przestraszyć i uciec stąd z płaczem.
-Dobrze kochanie –mówiąc to Zbyszek dał Aśce buziaka- To ja lepiej wino otworzę.
-Właśnie, wino. Ja przyniosłam, tak na dobry początek.
-Mniam, mniam. Moje ulubione.
-Krzysiek! Odejdź od tego wina. Ty nie pijesz kochanie. Dziś ja się alkoholizuje z dziewczynami, a ty odstawiasz mnie do domu.
-Ale…
-Żadne ale. Zbyszek lej nam do pełna.
                Wieczór mijał nam w świetnej atmosferze. Ignaczakowie traktowali mnie tak, jakby znali mnie całe życie. Bardzo swobodnie czułam się w ich towarzystwie. Wypytywali się mnie o różne rzeczy, między innymi skąd znam się z Zibim. Gdy on opowiedział jak doszło do tego, że się poznaliśmy, zobaczyłam jak twarz Aśki robi się czerwona ze złości. Zbyszek też to zauważył i szybko dodał, że wpadł na mnie, bo rozmawiał z Aśką, a wtedy nie zwraca na nic uwagi, tylko skupia się na swojej dziewczynie. Aśka chyba to łyknęła, bo się uspokoiła.
-Kochanie, ja Ci chyba muszę okulary kupić, żebyś już nie wpadał na tych biednych ludzi.
-Oj tak, Asia mogę dać Ci namiary na dobrego okulistę. -powiedziałam
-A dobry jest? Bo wiesz, nie chce żeby Zbysiu się kiedyś uszkodził przez tą jego ślepotę.
-Tak, dobry. Nawet w miarę tanio może załatwić denka. –zaczęłam się śmiać
-Oj, w jego przypadku to już chyba laska pozostaje- wtrącił się Krzysiek
-Związałam się ze ślepcem… No cóż, jakoś muszę to znieść- wszyscy wybuchliśmy śmiechem
-Już skończyliście się ze mnie śmiać?
-Nie kochanie, my dopiero zaczynamy.
                Po drugiej butelce wina miałyśmy już dość. Można powiedzieć, że lekko się wstawiłyśmy i miałyśmy dobre humorki. Pod wpływem Aśka nie jest taka zła i można się z nią zaprzyjaźnić. Zbyszek chciał mnie odprowadzić do mieszkania, bo stwierdził, że ledwo co stoję na nogach, ale ja się uparłam, że sama dotrę na mieszkanie. Ledwo co wyszłam z mieszkania, a już zaliczyłam glebę na klatce. Zaczęłam się śmiać na cały głos, a razem ze mną Iwona. Mimo moich sprzeciwów, Zbyszek wziął mnie na ręce, a Aśka dała mi buziaka na do widzenia. Chyba naprawdę mnie polubiła, albo to tylko wpływ alkoholu. Zbyszek zaniósł mnie do mieszkania, a Krzysiek Iwonę do samochodu.
                Kolejne miesiąc minął bardzo szybko. Po imprezie u Zbyszka wszystko było dobrze, nawet przez jakiś czas utrzymywałam kontakt z Aśką. Ze Zbyszkiem widywałam się regularnie, w miarę naszych możliwości. Mi zaczęły się różnego rodzaju kolokwia na uczelni i musiałam się uczyć, a on chodził na treningi przed kolejnymi meczami. Gdy znaleźliśmy czas na spotkanie, to rozmawialiśmy o wszystkim. Lubiłam te nasze rozmowy. Z biegiem czasu coraz rzadziej się spotykaliśmy, aż w końcu ograniczyliśmy nasz kontakt do jednego sms dziennie, że jeszcze żyjemy. Któregoś popołudnia minęłam się z nim na klatce, był strasznie przygaszony. Pytałam się go, co się stało, ale powiedział, że opowie mi gdy się spotkamy. Miałam do niego potem iść, ale oprócz nauki miałam na głowie jeszcze Maćka, z którym zaczęłam się spotykać. Nie powiem, było nawet miło. Do czasu. Pewnego dnia dostałam sms od niego, że bardzo mnie przeprasza, ale wraca do swojej byłej. Nie było mi jakoś szczególnie smutno w tego powodu, ale musiałam się komuś wygadać. Ponieważ nie było dziewczyn to zadzwoniłam do Zbyszka. Był na mieszkaniu. Wzięłam z lodówki 0,7 i do niego poszłam.
-Ooo, mała, czytasz mi w myślach. Tego było mi trzeba.
-Widzę, że nie tylko ja muszę się napić.
-Mela, stało się coś?
-Zbysiu, chyba zaniedbaliśmy trochę naszą przyjaźń.
-Trochę to mało powiedziane. Siadaj, opowiadaj, a ja idę po kieliszki.
                Opowiedziałam mu co się wydarzyło w moim życiu, od naszego ostatniego spotkania. Gdy dowiedział się, jak zachował się Maciek, stwierdził, że to idiota i zabronił mi się z nim spotykać. Po moim ‘opowiadaniu’ przyszła kolej na niego. Nie był chętny do zwierzania się, ale w końcu opowiedział mi, że rozstał się z Aśką, bo zdradziła go z jego starym kolegą. Popijając kolejny kieliszek wódki stwierdziliśmy, że mamy pecha do partnerów i kończymy ze związkami. Z każdym kolejnym kieliszkiem było coraz weselej. W połowie butelki byliśmy już nieźle wstawieni. W pewnym momencie Zbyszek przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Przewiercał mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Zamurowało mnie, nie wiedziałam co zrobić. Milion myśli przetoczyło mi się przez głowę. Czy on musiał wszystko komplikować? Czy nie może zostać tak jak jest? A może jednak spróbować?
-Zbyszek, ja Ciebie przepraszam, ale ja nie mogę.-odskoczyłam od niego- Lubię Cię ale nie w taki sposób.
                Jego oczy nie wyrażały nic, ani smutku, ani złości. Nagle zaczął się śmiać.
-Chwała bogu!!
-Słucham?
-Melka, nie zrozum mnie źle, ale ulżyło mi. Kocham Cię, ale jak siostrę, i cieszę się, że ty nic do mnie.
-Kurde Bartman.
-No co, musiałem wiedzieć.
-Nie łaska było zapytać? A nie jakieś głupie podchody robisz.
-Oj mała nie denerwuj się. Przynajmniej teraz wiesz, że Cię nie pociągam.
-Wiedziałam to bez tego. A co by było, gdybym Cię jednak pocałowała?
-To bym Cię przeleciał, a potem bym urwał kontakt.
-BARTMANNNNNN!!!!
-Żartowałem. Nie wiem co bym zrobił, nie myślałem nad tym.
-Faceci…
-Nie marudź, tylko pij. Musimy opić to, że mam nową młodszą siostrę.
-Ale ja nie wiem, czy chce mieć takiego starszego brata…
-Nie masz wyboru mała. Właśnie zostałaś przygarnięta do rodziny Bartmanów.
                Reszta wieczoru minęła nam na omawianiu zalet i wad tego że zostaliśmy „rodzeństwem”. Śmiechu było co nie miara. Wódka skończyła nam się bardzo szybko i na moje nieszczęście Zbyszek usnął przy stole. Jakimś cudem udało mi się odprowadzić go do pokoju, a sama usnęłam u niego na kanapie.

~~

Z góry was przepraszam za ten rozdział. Jestem z niego zajebiście nie zadowolona, ale nie miałam pomysłu co w nim zmienić więc zostawiłam tak jak jest. Następny będzie lepszy:)  
Chcę też wam podziękować za te ponad 500 wyświetleń. I oczywiście prosić o komentarze tych co czytają a się nie ujawnili jeszcze;) Bardzo chętnie poznam wasze opinie na temat tego jak wam się podobają moje wypociny;) 
Kolejny weekend i kolejna dawka emocji. Najpierw JSW i ZAKSA a potem moja Resovia z Delektą. Komu kibicujecie? Bo ja oczywiście jestem za Jastrzębiem i Resovią;)) 
PS. Znacie jakiś dobry sposób na wenę? Bo mnie ostatnio opuściła;(

piątek, 15 marca 2013

4



                Rano obudziło mnie strasznie irytujące pikanie. Okazało się, że to mój budzik. Szybko go wyłączyłam i rozglądnęłam się po pokoju. Koło mnie spała Mila, a na podłodze Paweł z Maćkiem. Próbowałam sobie przypomnieć, co dokładniej się wczoraj stało, ale pamiętałam tylko niezliczone ilości alkoholu. Popatrzyłam na zegarek. Była 9.30. Podniosłam się z przerażeniem, co nie było dobrym pomysłem, bo rozsadzało mi głowę. Za pół godziny mamy być na uczelni, a my w kompletnej rozsypce.
-Mila, kurwa. Wstawaj mamy 10 minut do wyjścia.
-Daj mi spokój…
-OK, ale sama się potem będziesz tłumaczyć przed Grzegorczykiem.
-O fuck, już wstaje.
                Pan profesor doktor habilitowany Adam Grzegorczyk, to tyran. Raz Cię nie było na zajęciach? Już Cię nie ma na uczelni, no chyba że masz naprawdę dobry powód, dla usprawiedliwienia swojej nieobecności. Ale na pewno takim powodem nie jest poranny kac. Zebrałyśmy się w 15 minut, co i tak było wielkim wyczynem. Nie wyglądamy tragicznie i nikogo nie obudziłyśmy, co można zaliczyć do kolejnego sukcesu. Wszystko szło dobrze, dopóki nie wyszłyśmy z mieszkania.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Do której to się imprezy urządza…-narzekała żółto włosa sąsiadka.
-Bardzo przeprasz…
-Przepraszam, to moja wina. To ja namówiłem na to dziewczyny, bo niedawno jedna z ich miała urodziny i chciałem to uczcić. W końcu nie co dzień kończy się te 20 lat.
                Stałam jak wryta, już nie wspominając o Emilce. Zbigniew Bartman schodził po schodach i bronił nas, przed tą starą jędzą.
-A więc to pana sprawka? –spaliła buraka
-Tak, tak, przepraszam bardzo.
-Nic nie szkodzi, ale następnym razem kochaniutkie dajcie mi znać, to się jakoś na to przygotuje.
-Dobrze i jeszcze raz przepraszamy-powiedziałam zszokowana. Zibi złapał mnie za rękę i pociągną przed klatkę.
-Noooo, ładnie się bawicie. Gdybym wiedział to bym się zerwał z treningu i przyszedł.
-Przecież Cię zapraszałam, ale nie wiedziałam, że sprawy się tak potoczą.
-Dobra, dobra. Następnej imprezy już nie odpuszczę, nawet u mnie było was słychać.
 -Gadasz!! Mamy przechlapane…
-Myślę, że nie. Jak ta baba rozpowie, że to niby moja wina, to wam to ujdzie na sucho.
-Myślisz? Boże Zibi dzięki, gdyby nie ty to miałybyśmy przejebane..
-Sory –wtrąciła się Mila- nie chce wam przeszkadzać, ale Mela jest już za 10.
-O kurde, już.. Aaaa to jest Zbyszek, a to Mila. Wiesz co Zibi, kiedy indziej się lepiej poznacie, bo my już jesteśmy spóźnione..
-Może was gdzieś podwieźć?
-Serio? Mógłbyś? Było by super, bo zaraz musimy być na uczelni.
-Wsiadajcie, gdzie was zawieźć?
-Politechnika-krzyknęła Mila- byle szybko, bo inaczej jesteśmy stracone.
-Aż tak źle?
-Gorzej niż źle.
                Po pięciu minutach byłyśmy pod budynkiem polibudy. Między innymi dlatego, że Zbyszek jeździ jak wariat.
-Człowieku, już nigdzie z tobą nie jadę. Przez całą drogę modliłam się, żebym to przeżyła – podsumowała Mila
-Nie narzekaj, gdyby nie ja to byście się spóźniły. Lećcie. Aaaa Amelka, odpisz łaskawie na smsa-pokazał mi język i już go nie było.
                Jak burza wpadłyśmy do sali. Na szczęście pana profesora nie było. Ledwo co siadłyśmy i zaczęły się pytania ,co my takie skacowanie jesteśmy. Nie zdążyłyśmy odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł Grzegorczyk. 90 minut w ciszy, bo nikt nie śmiał się odezwać, mijało mi strasznie powoli, a do tego strasznie bolała mnie głowa. Kończę z alkoholem, to postanowione! Na szczęście rano miałyśmy tylko jedne zajęcia i szybko mogłam wrócić na mieszkanie. Wyszłam z budynki i zaczerpnęłam świeżego powietrza, tak tego było mi trzeba.
-Melaaaaa!!!
-Cicho, głowa mi pęka.
-Nie tylko tobie. –powiedziała Mila – Wiem ,że to nie moja sprawa, ale co napisał Ci Zibi?
-O cholera, kompletnie o tym zapomniałam.
                Sięgnęłam do torby po telefon, ale go nie było. Przeszukałam ją 3 razy i nic. Nigdzie go nie było. Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie go ostatni raz widziałam. No tak, został w mieszkaniu i zapewne leży pod poduszką.
-Przepraszam, ale nie zaspokoję twojej ciekawości, ponieważ telefon został w mieszkaniu.
-Szkoda, to co kiedy to powtórzymy?
-Na mnie nie licz, ja już więcej nie piję. Saharę w gardle mam jak stąd do Nowej Zelandii, a o bólu głowy już nie wspomną.
-Ale ja nie mówię o imprezie, tylko o porannym spotkaniu. Mela, on jest jeszcze bardziej przystojniejszy, niż myślałam.
-STOP, hamuj popędy. On ma dziewczynę i w cale nie jest taki przystojny, widziałem lepszych.
-Tak wiem, ty raczej gustujesz w Moskiewskich zawodnikach. A co do dziewczyny, to powiem Ci tylko tyle, że dziewczyna nie ściana i da się przesunąć, więc..
-Skończ już. Jak chcesz to kiedyś was umówię, ale dziś mi już daj spokój, bo marzę tylko o kawie i o spaniu.
-Dobra, dobra, widzimy się później. Pa.
                Gdy weszłam na mieszkanie chłopaków już nie było, a Patrycja z Kaśką wychodziły na uczelnię. Szybko odnalazłam telefon i przeczytałam sms.
„Po meczu nie będzie czasu, ale jutro zapraszam Cię na kawę, w ramach przeprosin za to, że nie mogłem uczestniczyć w tej waszej ‘kameralnej’ imprezie. Przy okazji poznacz moją Asię;) Mam nadzieję, że kac bardzo nie męczy;) ZB”
                O fuck, i jak ja mam się z tego wyplątać. Szybko odpisałam mu wymijająco na sms.
„Oj Zibi, nie wiem jak to jutro będzie, bo pamiętaj, że ja mam na głowie studia :P A co do kaca, to niestety, ale kac morderca nie ma serca;( Mela”
Gdy poszłam do kuchni była już tam Wiktoria i robiła kawę.
-Ooo ja też poproszę, tego mi trzeba.
-No Mela, niezły dałaś wczoraj popis.
-O czym  ty mówisz.
-No jak to? Nie pamiętasz? Ty i Maciek..
-CO!!!
-No najpierw strzeliłaś długi wykład na temat, jacy to faceci są okropni, a potem całowałaś się z Maćkiem. Z tego co wiem, to wpadłaś mu w oko i ma do Ciebie zadzwonić.
-O cholerka, nic nie pamiętam…
                W tym samym momencie zaczął dzwonić mi telefon. Automatycznie popatrzyłam na wyświetlacz. Nieznany numer…
-Słucham.
-Cześć, Maciek z tej strony.
-Hej, co tam?
-Dzwonię żeby Cię przeprosi. Podobno byłem wczoraj bardzo nachalny, a prawda jest taka, że połowy nocy nie pamiętam. Jak Cię czymś uraziłem, to bardzo przepraszam.
-Maciek, luz.-ulżyło mi, że i on nic nie pamięta z tej nocy- Nic się takiego nie stało.
-No to super. –wyraźnie się ucieszył- A powiedz mi, masz jakieś plany na dziś. Może byśmy gdzieś wyszli.
-No w sumie to można gdzieś wyjść, ale dziś nie dam rady, bo siedzę na uczelni do 20.
-A jutro?
-Jutro? Wiesz co dam Ci znać, bo.. bo muszę cos załatwić i nie wiem ile mi to zajmie.
-OK. W takim razie czekam na wiadomość od Ciebie. Pa
-Co takiego ważnego jutro załatwiasz, że nie wiesz ile czasu Ci to zajmie?-całej rozmowie przysłuchiwała się Wika.
-Zbyszek zaprosił mnie na kawę.
-No, no dziewczyno, na dwa fronty jedziesz? Nie poznaje Cię.
-Nie na dwa, bo Zibi ma dziewczynę, a poza tym traktuje go jako kolegę, a nie jakąś partię do wyrwania.
-Tak, tak, zobaczymy potem.
                Po południu wybrałam się na ćwiczenia. Na szczęście wykładowca zwolnił nas wcześniej i mogłyśmy razem z Milą u niej na mieszkaniu oglądnąć końcówkę meczu. Resovia oczywiście wygrała. Poplotkowałyśmy jeszcze chwilkę i wróciłam na mieszkanie, ponieważ byłam bardzo zmęczona nocną imprezą. Dostałam jeszcze sms od Zbyszka, że mam przyjść do niego na 18. No tak czeka mnie jutro ciężki i długi dzień. 

~~

Jak ja nie znoszę zimy!! Dziś wychodzę z klatki a tam zaspy po kolana, a śnieg dalej pada. Wiosno moja kochana nadejdź w końcu!!