Rano
obudziło mnie strasznie irytujące pikanie. Okazało się, że to mój budzik. Szybko
go wyłączyłam i rozglądnęłam się po pokoju. Koło mnie spała Mila, a na podłodze
Paweł z Maćkiem. Próbowałam sobie przypomnieć, co dokładniej się wczoraj stało,
ale pamiętałam tylko niezliczone ilości alkoholu. Popatrzyłam na zegarek. Była
9.30. Podniosłam się z przerażeniem, co nie było dobrym pomysłem, bo rozsadzało
mi głowę. Za pół godziny mamy być na uczelni, a my w kompletnej rozsypce.
-Mila, kurwa. Wstawaj mamy 10 minut do wyjścia.
-Daj mi spokój…
-OK, ale sama się potem będziesz tłumaczyć przed
Grzegorczykiem.
-O fuck, już wstaje.
Pan
profesor doktor habilitowany Adam Grzegorczyk, to tyran. Raz Cię nie było na
zajęciach? Już Cię nie ma na uczelni, no chyba że masz naprawdę dobry powód,
dla usprawiedliwienia swojej nieobecności. Ale na pewno takim powodem nie jest
poranny kac. Zebrałyśmy się w 15 minut, co i tak było wielkim wyczynem. Nie
wyglądamy tragicznie i nikogo nie obudziłyśmy, co można zaliczyć do kolejnego
sukcesu. Wszystko szło dobrze, dopóki nie wyszłyśmy z mieszkania.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Do której to się
imprezy urządza…-narzekała żółto włosa sąsiadka.
-Bardzo przeprasz…
-Przepraszam, to moja wina. To ja namówiłem na to
dziewczyny, bo niedawno jedna z ich miała urodziny i chciałem to uczcić. W
końcu nie co dzień kończy się te 20 lat.
Stałam
jak wryta, już nie wspominając o Emilce. Zbigniew Bartman schodził po schodach
i bronił nas, przed tą starą jędzą.
-A więc to pana sprawka? –spaliła buraka
-Tak, tak, przepraszam bardzo.
-Nic nie szkodzi, ale następnym razem kochaniutkie dajcie mi
znać, to się jakoś na to przygotuje.
-Dobrze i jeszcze raz przepraszamy-powiedziałam zszokowana.
Zibi złapał mnie za rękę i pociągną przed klatkę.
-Noooo, ładnie się bawicie. Gdybym wiedział to bym się
zerwał z treningu i przyszedł.
-Przecież Cię zapraszałam, ale nie wiedziałam, że sprawy się
tak potoczą.
-Dobra, dobra. Następnej imprezy już nie odpuszczę, nawet u
mnie było was słychać.
-Gadasz!! Mamy
przechlapane…
-Myślę, że nie. Jak ta baba rozpowie, że to niby moja wina,
to wam to ujdzie na sucho.
-Myślisz? Boże Zibi dzięki, gdyby nie ty to miałybyśmy
przejebane..
-Sory –wtrąciła się Mila- nie chce wam przeszkadzać, ale
Mela jest już za 10.
-O kurde, już.. Aaaa to jest Zbyszek, a to Mila. Wiesz co
Zibi, kiedy indziej się lepiej poznacie, bo my już jesteśmy spóźnione..
-Może was gdzieś podwieźć?
-Serio? Mógłbyś? Było by super, bo zaraz musimy być na
uczelni.
-Wsiadajcie, gdzie was zawieźć?
-Politechnika-krzyknęła Mila- byle szybko, bo inaczej
jesteśmy stracone.
-Aż tak źle?
-Gorzej niż źle.
Po
pięciu minutach byłyśmy pod budynkiem polibudy. Między innymi dlatego, że
Zbyszek jeździ jak wariat.
-Człowieku, już nigdzie z tobą nie jadę. Przez całą drogę
modliłam się, żebym to przeżyła – podsumowała Mila
-Nie narzekaj, gdyby nie ja to byście się spóźniły. Lećcie.
Aaaa Amelka, odpisz łaskawie na smsa-pokazał mi język i już go nie było.
Jak
burza wpadłyśmy do sali. Na szczęście pana profesora nie było. Ledwo co
siadłyśmy i zaczęły się pytania ,co my takie skacowanie jesteśmy. Nie
zdążyłyśmy odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł Grzegorczyk. 90 minut w
ciszy, bo nikt nie śmiał się odezwać, mijało mi strasznie powoli, a do tego
strasznie bolała mnie głowa. Kończę z alkoholem, to postanowione! Na szczęście
rano miałyśmy tylko jedne zajęcia i szybko mogłam wrócić na mieszkanie. Wyszłam
z budynki i zaczerpnęłam świeżego powietrza, tak tego było mi trzeba.
-Melaaaaa!!!
-Cicho, głowa mi pęka.
-Nie tylko tobie. –powiedziała Mila – Wiem ,że to nie moja
sprawa, ale co napisał Ci Zibi?
-O cholera, kompletnie o tym zapomniałam.
Sięgnęłam
do torby po telefon, ale go nie było. Przeszukałam ją 3 razy i nic. Nigdzie go
nie było. Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie go ostatni raz widziałam. No tak,
został w mieszkaniu i zapewne leży pod poduszką.
-Przepraszam, ale nie zaspokoję twojej ciekawości, ponieważ
telefon został w mieszkaniu.
-Szkoda, to co kiedy to powtórzymy?
-Na mnie nie licz, ja już więcej nie piję. Saharę w gardle
mam jak stąd do Nowej Zelandii, a o bólu głowy już nie wspomną.
-Ale ja nie mówię o imprezie, tylko o porannym spotkaniu.
Mela, on jest jeszcze bardziej przystojniejszy, niż myślałam.
-STOP, hamuj popędy. On ma dziewczynę i w cale nie jest taki
przystojny, widziałem lepszych.
-Tak wiem, ty raczej gustujesz w Moskiewskich zawodnikach. A
co do dziewczyny, to powiem Ci tylko tyle, że dziewczyna nie ściana i da się
przesunąć, więc..
-Skończ już. Jak chcesz to kiedyś was umówię, ale dziś mi
już daj spokój, bo marzę tylko o kawie i o spaniu.
-Dobra, dobra, widzimy się później. Pa.
Gdy
weszłam na mieszkanie chłopaków już nie było, a Patrycja z Kaśką wychodziły na
uczelnię. Szybko odnalazłam telefon i przeczytałam sms.
„Po meczu nie będzie czasu, ale jutro zapraszam Cię na kawę,
w ramach przeprosin za to, że nie mogłem uczestniczyć w tej waszej ‘kameralnej’
imprezie. Przy okazji poznacz moją Asię;) Mam nadzieję, że kac bardzo nie
męczy;) ZB”
O fuck,
i jak ja mam się z tego wyplątać. Szybko odpisałam mu wymijająco na sms.
„Oj Zibi, nie wiem jak to jutro będzie, bo pamiętaj, że ja
mam na głowie studia :P A co do kaca, to niestety, ale kac morderca nie ma
serca;( Mela”
Gdy poszłam do kuchni była już
tam Wiktoria i robiła kawę.
-Ooo ja też poproszę, tego mi trzeba.
-No Mela, niezły dałaś wczoraj popis.
-O czym ty mówisz.
-No jak to? Nie pamiętasz? Ty i Maciek..
-CO!!!
-No najpierw strzeliłaś długi wykład na temat, jacy to
faceci są okropni, a potem całowałaś się z Maćkiem. Z tego co wiem, to wpadłaś
mu w oko i ma do Ciebie zadzwonić.
-O cholerka, nic nie pamiętam…
W tym
samym momencie zaczął dzwonić mi telefon. Automatycznie popatrzyłam na
wyświetlacz. Nieznany numer…
-Słucham.
-Cześć, Maciek z tej
strony.
-Hej, co tam?
-Dzwonię żeby Cię
przeprosi. Podobno byłem wczoraj bardzo nachalny, a prawda jest taka, że połowy
nocy nie pamiętam. Jak Cię czymś uraziłem, to bardzo przepraszam.
-Maciek, luz.-ulżyło mi, że i on nic nie pamięta z tej nocy-
Nic się takiego nie stało.
-No to super. –wyraźnie
się ucieszył- A powiedz mi, masz jakieś plany
na dziś. Może byśmy gdzieś wyszli.
-No w sumie to można gdzieś wyjść, ale dziś nie dam rady, bo
siedzę na uczelni do 20.
-A jutro?
-Jutro? Wiesz co dam Ci znać, bo.. bo muszę cos załatwić i
nie wiem ile mi to zajmie.
-OK. W takim razie
czekam na wiadomość od Ciebie. Pa
-Co takiego ważnego jutro załatwiasz, że nie wiesz ile czasu
Ci to zajmie?-całej rozmowie przysłuchiwała się Wika.
-Zbyszek zaprosił mnie na kawę.
-No, no dziewczyno, na dwa fronty jedziesz? Nie poznaje Cię.
-Nie na dwa, bo Zibi ma dziewczynę, a poza tym traktuje go
jako kolegę, a nie jakąś partię do wyrwania.
-Tak, tak, zobaczymy potem.
Po
południu wybrałam się na ćwiczenia. Na szczęście wykładowca zwolnił nas
wcześniej i mogłyśmy razem z Milą u niej na mieszkaniu oglądnąć końcówkę meczu.
Resovia oczywiście wygrała. Poplotkowałyśmy jeszcze chwilkę i wróciłam na
mieszkanie, ponieważ byłam bardzo zmęczona nocną imprezą. Dostałam jeszcze sms
od Zbyszka, że mam przyjść do niego na 18. No tak czeka mnie jutro ciężki i
długi dzień.
~~
Jak ja nie znoszę zimy!! Dziś wychodzę z klatki a tam zaspy po kolana, a śnieg dalej pada. Wiosno moja kochana nadejdź w końcu!!
Oho... Wyczuwam spotkanie na szczycie w następnym rozdziale. Jestem bardzo ciekawa jak zachowa się w tej całej sytuacji Zbyszek i Mela oraz czy Asia nie będzie zazdrosna o nową sąsiadkę swojego chłopaka. I jeszcze do tego wszystkiego Maciek. Zaczyna się robić coraz ciekawiej! :D Przyłączam się do Twojej prośby i również chcę wiosnę! Pozdrawia :)
OdpowiedzUsuńZdradzę tylko tyle, że kolejny rozdział wiele wyjaśni:)
UsuńNo to już czekam! Zapraszam na trzeci rozdział u mnie. http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńPrzepraszam za spam, ale nowy rozdział u mnie, zapraszam :) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
Usuń"Kończę z alkoholem, to postanowione!" ile razy ja to sobie powtarzałam? No ile razy? Zdecydowanie to najczęściej powtarzane kłamstwo ;) Chociaż z drugiej strony, piwo to nie jest alkohol! :) Oj coś mi się wydaje, że ta kawa może nie być aż taka przyjemna. Chodzi mi oczywiście o osobę Panny Joanny, która może chcieć poznać sąsiadkę swojego faceta tylko po to, żeby zaznaczyć swój teren i pokazać, kto tutaj rządzi. Ale może się mylę. I jeszcze nowy kolega Maciek. Ciekawe jak to ich spotkanie się rozwinie. Ja wiem jedno, nie ma nic gorszego niż czarna dziura w głowie po imprezie. Ja się pytam gdzie ta wiosna! No gdzie?! Śniegu po kolana, piździ jak w kieleckim na dworcu. Wiosno! Cho! Buziaki, Embouteillages ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam na okaże się jak bardzo pechową trzynastkę na http://time-for-a-new-life.blogspot.com/ Ściskam, Embouteillages ;*
Usuń