środa, 17 lipca 2013

16



-Bartuś, szczęście ty moje, powiedz, gdzie jedziemy-zrobiłam maślane oczy w jego kierunku.
-Nie rób takiej minki, bo i tak Ci nie powiem-wystawił język.
-Bartek! Bo przestanę się do Ciebie odzywać-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Miśku, szantażem też tego ze mnie nie wyciągniesz.
-Foch normalnie!-odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Jadłaś coś przed wyjściem?-zapytał.
-Nie gadam z Tobą-powiedziałam patrząc w szybę.
-Jak mi odpowiesz, to ja Ci powiem gdzie jedziemy-powiedział z uśmiechem.
-Jadłam śniadanie jakieś 2 godziny temu, może nawet 3.
-Więc zmiana planów. Jedziemy teraz na obiad.
-Bartek!-krzyknęłam.
-No przecież Ci powiedziałem, gdzie jedziemy-wyszczerzył się.
-Jesteś niemożliwy.
-Wiem-uśmiechnął się do mnie promiennie.
                Po około 10 minutach podjechaliśmy pod małą restaurację niedaleko rynku. Byłam zaskoczona, że nigdy tu nie trafiłam, ponieważ to miejsce od razu przypadło mi do gustu.
-Skąd znasz takie miejsca w Rzeszowie?-zapytałam Bartka, kiedy wchodziliśmy do środka.
-Byłem tu kiedyś z Ignaczakami. Podoba Ci się?
-Bardzo, chyba będę tu częstym gościem.
                Bartek zaprowadził mnie do stolika, który stał na uboczu, tak żeby nikt nam nie przeszkadzał. Po chwili podszedł do nas kelner i podał nam menu.
-Wiesz co, zamów mi coś, a ja skoczę na chwilę do łazienki-powiedziałam wstając od stołu.
-Ale chcesz coś konkretnego?-zapytał.
-Nie, zdaję się na Ciebie-powiedziałam i wyszłam.
                W łazience zeszło mi się trochę dłużej, niż planowałam, ponieważ była spora kolejka. Gdy wróciłam kelner już podawał nam posiłek. Gdy zobaczyłam, co zamówił mi Kurek lekko się przeraziłam.
-Bartek…-zaczęłam niepewnie.
-Jedz, bo Ci wystygnie. Tu podają najlepsze spaghetti na Podkarpaciu. Przynajmniej Igła tak twierdzi-odpowiedział zabierając się za swoją porcję.
-Tyle, że nie mogę tego zjeść…
-Jak to?-zapytał.- Nie lubisz spaghetti?
-Nie o to chodzi. Tu są pomidory, a ja mam na nie uczulenie…
-O kurde, nie wiedziałem. Przepraszam-przejął się trochę za bardzo, bo chciał od razu wyrwać mi talerz. Pech chciał, że on z hukiem wylądował na podłodze.
-Bartuś, spokojnie. Nie mogłeś wiedzieć, bo nic Ci nie powiedziałam-zaczęłam się tłumaczyć.-To moja wina, mogłam Ci powiedzieć, że mam na nie uczulenie.
-Zaraz zamówię Ci coś innego, albo… może bezpieczniej będzie jak ty to zrobisz.
                W tym samym momencie przyszedł kelner. Bartek wytłumaczył mu całą sytuację i przeprosił za rozbity talerza, za który oczywiście obiecał zapłacić. Ja zamówiłam sobie jeszcze klasycznego schabowego, który wydawał się najbezpieczniejszy w całej tej sytuacji. W restauracji spędziliśmy prawie 2 godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał.
-Dobra, wychodzimy, bo to jeszcze nie koniec atrakcji na wieczór-powiedział Bartek.
-To gdzie mnie zabierasz teraz?-zapytałam.
-Aleś ty ciekawska-uśmiechnął się.
-No Bartuś, nie trzymaj mnie w niepewności.
-Meluś, nic z tego-wystawił język w moją stronę.-Wsiadaj do samochodu i nie marudź-mówiąc to dał mi dużego buziaka w policzek.
                W siadłam do samochodu trochę nadąsana myśląc, że to da zamierzony efekt. Nic bardziej mylnego. Bartek nie chciał puścić pary z ust. Za to zagadywał mnie, jak tylko umiał. W czasie jazdy omówiliśmy szanse poszczególnych zespołów na zdobycie mistrzostwa. Każdy z nas miał inny typ. Ja oczywiście stawiałam na Resovię, a Bartek na Skrę. Każde próbowało przekonać drugie do swoich racji, ale nikomu się to nie udało. Nie powiem, było trochę śmiechu przy tym. Jeździliśmy tak po Rzeszowie jakiś czas, a gdy po raz trzeci mijaliśmy słynny pomnik Rzeszowski, zaczęłam się trochę niepokoić.
-Bartek?
-Tak?-zapytał rozglądając się po Rzeszowskich ulicach.
-Przyznaj się, zgubiłeś się-stwierdziłam.
-Nie-szybko odpowiedział.- Zaraz będziemy na miejscu.
-Tak? To dlaczego już trzeci raz jedziemy tą ulicą?-zapytałam.
-Chciałem coś sprawdzić…-zaczął niepewnie.
-Aż trzy razy?-zapytałam.
-No dobra, zgubiłem się-przyznał się.- Nie znam Rzeszowa, a te wszystkie ulice są takie same. Pit mi tłumaczył co i jak ale chyba coś pomieszałem…
-Nie wiem czy wiesz, ale koło Ciebie siedzi osoba, która zna Rzeszów i może Ci pomóc-stwierdziłam.
-Ale to miała być niespodzianka…-zaczął się tłumaczyć.
-Jak nie chcesz mi powiedzieć, gdzie konkretnie jedziemy, to może powiesz mi, co znajduje się niedaleko?-zachęciłam go.
-No niech Ci będzie. Powiedz mi, jak dojechać na stadion Resovi.
-Na Podpromie?-zapytałam.
-Nie, na stadion piłkarski.
-Aaaa, to trzeba tu skręcić w prawo, a nie w lewo tak, jak to robiłeś do tej pory-uśmiechnęłam się do niego.
-No to jedziemy-powiedział i skręcił gdzie mu powiedziałam. Po chwili mijaliśmy stadion.-Jesteś wielka-uśmiechnął się promiennie.-Już wiem gdzie jestem. Zaraz będziemy na miejscu.
                Po chwili parkowaliśmy samochód. Bartek pomógł mi wysiąść i poprowadził mnie, jak się okazało w stronę lodowiska. Trochę się przestraszyłam. Przecież ja nie umiem jeździć!
-A więc to ta niespodzianka?-zapytałam.
-Tak-uśmiechnął się.-Jako dziecko w zimie codziennie chodziłem na łyżwy. Jak dowiedziałem się, że w Rzeszowie jest lodowisko od razu wpadłem na pomysł, żeby Cię tu zabrać.
-Bartek, ale ja nie umiem jeździć…
-Nauczysz się szybko, to nie takie trudne na jakie się wydaje-próbował wesprzeć mnie na duchu.
-Moja koordynacja ruchowa i lód, to nie jest dobre połączenie-stwierdziłam.-Pamiętasz, opowiadałam Ci co zrobiłam kiedyś na w-fie…
-Pamiętam, ale zaufaj mi. Będę Cię łapał-powiedział.
-Okej-odpowiedziałam niepewnie.
                Po 10 minutach w łyżwach śmigaliśmy po lodowisku, znaczy Bartek śmigał, ja kurczowo trzymałam się bandy i poruszałam się wzdłuż niej. Po pewnym czasie zaczęłam się czuć pewniej i nawet przestałam się trzymać ogrodzenia. Oczywiście nie obyło się bez paru upadków, no ale nie ma nic łatwo. Kuraś chwalił moje postępy i nawet trochę mi pomagał. Okazało się, że jazda na łyżwach nie jest tak trudna, jak myślałam. Po prawie godzinie jazdy śmigałam po całym lodowisku razem z moim chłopakiem, może nie z taką gracją jak on, ale byłam z siebie strasznie dumna.
-Widzisz, mówiłem, że to nic trudnego- uśmiechnął się do mnie i puścił moją rękę ponieważ chciał zrobić mi zdjęcie.
-Miałeś rację-uśmiechnęłam się.-Bartek, proszę Cię nie rób mi zdj…
                Tak zapatrzyłam się na mojego chłopaka, że nie zauważyłam, kiedy wjechałam w jakiegoś faceta. On był dwa razy większy ode mnie, więc nic mu się nie stało, ja za to odbiłam się od niego i uderzyłam o lód. Bartek szybko do mnie podjechał.
-Nic Ci się nie stało-zapytał z troską.
-Nie, chyba nie-odpowiedziałam i zaczęłam ruszać kończynami.-Aaaa-skrzywiłam się.-Chyba jednak mocno uderzyłam ręką o ten lód, bo trochę mnie boli nadgarstek.
-Trochę-powiedział z przerażeniem.-Jest on dwa razy większy i siny.
-Przesadzasz-powiedziałam i spojrzałam na rękę.- O kurde!
-No właśnie, jedziemy do szpitala-zaczął pomagać mi wstać z lodu.
-Nie trzeba, patrz mogę nim ruszać-zaczęłam powoli ruszać nadgarstkiem.
-Ta, ruszać możesz, ale to nie zmienia faktu, że jedziemy do szpitala-stwierdził.
-Bartek…
-Żadne ale!
W ciągu pół godziny znaleźliśmy się w najbliższym szpitalu. Ja nie czułam konieczności, żeby tu jechać, ale Bartek się uparł. Pani w okienku kazała nam czekać na swoją kolej mimo tego, że Kuraś prosił ją, żeby przyjęto nas szybciej. Po prawie godzinie czekania w końcu przyszła nasza kolej. Lekarz obejrzał spuchnięty nadgarstek i wysłał mnie na prześwietlenie. Okazało się, że to nie jest złamanie tylko zwichnięcie. Założył stabilizator, żebym za bardzo nim nie ruszała. Zapisał jakąś maść, tabletki przeciwbólowe i kazał przyjść na kontrole za tydzień. Pożegnaliśmy się ładnie i poszliśmy do samochodu. Bartek stwierdził, że za dużo miałam wrażeń, jak na jeden dzień i odwiózł mnie do domu. Po drodze zahaczył o aptekę, w której wykupił receptę.
-Przepraszam…-zaczął Bartek.
-Za co?-zapytałam.
-Za dzisiejszy dzień. To była kompletna katastrofa-stwierdził.-Najpierw te nieszczęsne pomidory, potem moja nieznajomość Rzeszowa, a na końcu to-pokazał na moją rękę.-Ten dzień miał wyglądać inaczej, a okazał się kompletną porażką.
-Ja wcale tak nie uważam-uśmiechnęłam się do niego.
-Meluś, nie pocieszaj mnie…
-Bartek, ten dzień nie był dla mnie klapą, ponieważ spędziłam go z Tobą-powiedziałam i go pocałowałam.
-Zmykaj do mieszkania, póki jeszcze jesteś cała-uśmiechnął się.
-O nie, nie, nie-powiedziała stanowczo.- Jest dopiero 19, idziesz ze mną.
-Mela…
-Idziesz i nie marudzisz-pociągnęłam go za rękę.
                Gdy weszliśmy na mieszkanie zauważyłam, że moim poranni goście jeszcze nie wyszli. Oni są niemożliwi. Przechodząc koło pokoju Pati, zauważyłam, że jej nie ma. Bez pukania weszłam do swojego pokoju, w końcu jest mój.
-O cześć-zaczęła Mila.-A co wy tu robicie?-zapytała.
-Mogłabym zapytać oto samo-popatrzyłam na nich z wielkim zdziwieniem.
-Bo my…
-Ona chciała wypytać się, jak tam Ci randka minęła-Zbyszek wkopał Milę, która dała mu kuksańca w bok.
-A ty niby nie?-krzyknęła Mila.-Ty wymyśliłeś, żeby na nią poczekać.
-Wcale nie-Zibi zaczął się bronić.
-Dobra już, dobra. Gdzie Pati?-zapytałam.
-Ktoś do niej zadzwonił i poszła do kina-powiedziała Mila.- Matko! Co Ci się stało w rękę?-zapytała z przerażeniem, patrząc to na mnie, to na Bartka.
                Szybko opowiedzieliśmy im co stało się tego dnia. Było trochę śmiechu z mojego kalectwa i z zagubienia się Bartka w tym „wielkim” mieście.
-Człowieku, ty ciesz się, że ona nie zjadła tego spaghetti-zaczęła Mila.-Ja ją kiedyś widziałam po spożyciu pomidorów-zaczęła się śmiać.
-Mila-zgromiłam ją wzrokiem.
-Ona zjadła pomidory?-zapytał z przerażeniem Bartek.
-No tak, ale trochę, bo w porę się kapnęłam. Moja mama robi krokiety z pomidorami i nie tylko. Ja o tym zapomniałam i ją nimi poczęstowałam. Zaczęłyśmy jeść, a ja dopiero po chwili uświadomiłam sobie, co zrobiłam. Mimo, że zjadła może jeden mały plasterek pomidora, to od razu…
-Mila-krzyknęłam. Nie chciałam, żeby skończyła tą opowieść.
-Co od razu?-nalegał Zbyszek.
-Oj Mela, jak już zaczęłam, to skończę-stwierdziła.- Od razu spuchła na całej twarzy. Wargi to miała cztery razy większe, niż ma teraz.
-Nienawidzę Cię-powiedziałam chowając głowę pod koc.
-Masz zdjęcia?-zapytał Bartman śmiejąc się ze mnie.
-Co ty, byłam tak przerażona, że nie myślałam o tym, żeby robić zdjęcia. Na szczęście Mela zachowała trzeźwość umysłu i od razy zażyła tabletki. Przeszło jej po 10 minutach.-skończyła opowiadać kompromitującą mnie opowieść.
-Mela, musze Cię kiedyś poczęstować pomidorami-powiedział Bartman dalej się śmiejąc.
-Wyślij mi potem zdjęcia-zaczął Kurek.
-Bartek!-krzyknęłam.
-Przepraszam-powiedział i dał mi buziaka.
-O jak słodko, to my się będziemy zbierać-stwierdziła Mila.-Bartman ruszaj dupsko.
-Możecie zostać-zaczął Bartek- ja długo nie zostanę.
-Zostańcie, może oglądniemy jakiś film.
-Jestem za-Bartman rzucił się na łóżko.-To ja zamówię pizzę, żeby lepiej nam się oglądało-powiedział i zaczął dzwonić do pizzerii.
-Okej, to co oglądamy?-zapytała Malinowska.
-Horror-powiedziałam. Chłopcy byli za, tylko Mila kręciła nosem. Wiedziałam, że nie lubi tego typu filmów, bo strasznie się na nich boi. To była taka moja mała zemsta za to opowiadanie o mnie i o pomidorach.-Chce ktoś wina?
-Wszyscy-krzyknął Bartman.
-Nie jadłaś jeszcze tabletek?-zapytał Bartek.
-Nie, znieczulę się inaczej-powiedziałam i dałam mu buziaka.
                Pizzę przywieźli pół godziny później i wszyscy rozsiedliśmy się na łóżku z pizzą i winem. Wybrałam horror, który znałam i uważałam go za najstraszniejszy jaki oglądałam. Po tym jak z przerażeniem zaczęłyśmy „podskakiwać” z Milą na łóżku Bartek mnie mocno przytulił, a Zbyszek Milę. Nie trzeba było długo czekać na jej reakcję.
-Co ty robisz?-zapytała.-Weź te łapy.
-Myślałem, że się boisz-zdziwił się Zbyszek.
-Ja się nie boję, tylko poprawiam, bo mi niewygodnie-powiedziała.
-Okej… Jak chcesz.
                W tym samym czasie gdy Zbyszek zabierał ręce na ekranie pojawiła się kolejna scena mrożąca krew w żyłam i Mila prawie zaczęła krzyczeć.
-Okej-powiedziała z przerażeniem- boje się. Przytul mnie.
-Wiedziałem-wyszczerzył się Zbyszek.
-Ale to nic między nami nie zmienia-powiedziała Mila wtulając się w jego tors.
-Tak wiem, dalej mnie nienawidzisz-powiedział z uśmiechem Zibi.
-Dokładnie.
                Po jednym horrorze przyszedł czas na kolejny i na kolejny. Nawet nie wiem, kiedy wszyscy smacznie zasnęliśmy. Ja w objęciach Bartka, a Mila w Zbyszka.

~~

Jednak ktoś został:D Jupiii:D 
Jestem ciekawa ile osób to czyta, więc prosiłabym każdą/każdego z was o zostawienie małego komentarza;) Bardzo ładnie proszę;)) 
Buziaczki;** 

23 komentarze:

  1. Ciągnie Milę do Zbyszka, oj ciągnie... ;)
    Ja czytałam, czytam i będę czytać do samego końca! :D
    Niespodziankaw gruncie rzeczy się udała, obias, jazda na lodowisku. Najważniejsze, że spędzili ten dzień razem :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Zapraszam na epilog do siebie i dziękuję, że czytałaś :) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com

      Usuń
    2. Zapraszam na prolog mojej nowej historii http://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com/

      Usuń

    3. Zapraszam serdecznie na drugi rozdział: obojętność.
      http://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com

      Usuń
  2. Czytam, czytam ;)
    Rozdział świetny, z resztą tak, jak każdy :D
    Pozdrawiam, K. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam :) bardzo mi się podoba :)
    czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytam czytam xd

    OdpowiedzUsuń
  5. czytaam czytaam.
    barez mi sie podoba ten rozdzial jedt zarabisty zreszta tak jak reszta. kolejneyo i tak nie mogee sie doczekac.
    A skoro jestem to zapraszam na swoj blog : lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com

    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też czytam i będę do końca :)
    rozdział super :)
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam, to jedno z lepszych siatkarskich opowiadań, a czytam ich bardzo dużo ;)
    Super rozdział, już się nie mogę doczekać następnego ;)
    Nie chce nic narzucać, ale może napisałabyś rozdział z perspektywy Emilki, w którym godzi się ze Zbyszkiem(bo chyba w końcu to nastąpi i wyznają sobie co do siebie czują ;) )
    pozdrawiam;****

    OdpowiedzUsuń
  8. No popatrzcie jak horrory zbliżają ludzi, nawet Mila chce obłapiać Zbyszka. Tylko, że nie wiem czy to tylko starach:)
    Czyżby Bartkowi spodobał się Pomnik Czynu Waginalnego w Rzeszowie??

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Twoje opowiadanie!
    Jak dotąd najbardziej spodobał mi się rozdział z urodzinami i życzenia Krzyśka ;0
    Mam nadzieję że Mila i ZB9 będą parą bo niby sobie dokuczają ale tak naprawdę czują do siebie miętę.

    Zapraszam do siebie: http://otworz-sie-na-nowe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. jejjju ale się słodko na koniec zrobiło :D wyobraaziłam ich sobie zasypiających w tych objęciach wzajemnych <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dostałaś nominację do Liebster Award ;) U mnie dowiesz się czegoś więcej
    http://terazwidzetylkonarozowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam w sumie dopiero zaczęłam i od razu przeczytałam całość :p jak dla mnie super, już nie mogę się doczekać dalszych losów Bartka i Meli :p

    OdpowiedzUsuń
  13. Jasne,że czytam :)
    Och ten Bartuś....jak na złość wszystko szło nie po jego myśli. Ale Amelka nie odbierała tego dnia jak nagorszego ponieważ jak powiedziała spędziła go z nim...no i to było urocze :)
    A Milę ciągnie do Zbycha...zobaczymy jak będą długo udawać ;)

    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nie komentowałam ponieważ nadrabiałam rozdziały al już jestem i wszystko mam nadrobione ;)
    Świetny blog, bardzo mnie zainteresowałaś ;)
    Oczywiście nadal będę czytała ;)
    Jeśli masz ochotę to zostawiam linka do mojego bloga, opowiadanie dopiero startuje więc może zaciekawi ;)
    http://siatkoholikxd.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. kiedy następny? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mila, weź się ogarnij, pójdź do niego i powiedz, że ci się podoba. Tak trzeba robić z facetami i ich nierozwiniętym tokiem myślenia. :)

    Zapraszam na epilog na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com

    Dziękuję za obecność.
    całuję, camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  17. www.ponowne-spotkanie.blogspot.com / SPOTKANIE TRZECIE.
    całuję i zapraszam, camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy kolejny rozdział? Nie mogę się doczekać już :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na "spotkanie czwarte" na www.ponowne-spotkanie.blogspot.com
    Jeżeli czytasz-skomentuj. Z góry dziękuję. ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakbym siebie zamiast Meli na tym lodowisku widziała. Kupa śmiechu ze mnie i na sam koniec przepiękny upadek w mokrą część lodu *.* Wspomnienia jak najbardziej magiczne, ale jazdy nie miałam odwagi już powtórzyć. :P
    Choć dzień nie uszedł im bez szwanku, to jednak ja bym się o takowy nie pogniewała :D
    Mila i Zbysio choć udają, że się nienawidzą, to bez siebie żyć chyba nie mogą :P
    W odpowiedzi na posta późniejszego. Ja poczekam z innymi na przypływ weny, której Ci życzę, bo szkoda by było tego opowiadania. ;)
    Trzymaj się!
    Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń