piątek, 31 maja 2013

14



                Jest 19 stycznia i są moje 21 urodziny. Jest godzina 16.00, a ja siedzę sama, jak kołek na mieszkaniu. Ja rozumiem, że w rekordowym tempie pokłóciłam się z przyjaciółki, ale głupiego smsa mogliby napisać. No dobra, jeszcze ludzi z którymi się pokłóciłam rozumiem, ale reszty nie. Moje wszystkie współlokatorki zwinęły się z mieszkania zanim wstałam. Rodzicie nie dzwonili chyba od środy lub czwartku.  Siatkarze, oni mogli nie wiedzieć, chodź Igła zarzekał się, że pierwszy złoży mi życzenia. No i Bartek. Myślałam, że on będzie pamiętać. A jednak się myliłam. Żadna ważna dla mnie osoba nie pokusiła się o to, żeby złożyć mi życzenia. Dostaje tylko życzenia na facebooku od ludzi, z którymi nie utrzymuje kontaktu. No po prostu żyć, nie umierać. Dobrze, że wcześniej zaopatrzyłam się w butelkę mojego ulubionego wina, więc nie będzie tak nudno w ten dzień. Zrobię sobie maraton filmowy z winem. A co, wolno mi. Nie będę się przejmować! Rozsiadłam się wygodnie na łóżku z winem, chipsami i laptopem. Telefon leżał w pogotowiu koło mojej nogi, chodź i tak nie wiem po co, jak wszyscy o mnie zapomnieli. Znalazłam na Internecie jakąś komedie romantyczną, nalałam sobie wina do kieliszka i już miałam zaczynać seans, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Tak się go przestraszyłam, że przez przypadek oblałam się winem. Klnąc pod nosem udałam się do drzwi. Gdy otworzyłam nikogo nie było. Rozglądnęłam się uważnie po klatce, ale nikogo nie zauważyłam. Na wycieraczce leżało tylko wielkie pudło z kokardą. Szybko je podniosłam i wróciłam do mieszkania. W środku była karteczka: „Masz czas do 18. Pod blokiem będzie czekać na Ciebie taksówka. Ubierz się w to;).” Odłożyłam kartkę na bok i szybko wzięłam do ręki materiał. Okazało się, że jest to beżowa sukienka bez ramiączek. Była ona idealna pod każdym względem. Kiedyś oglądałam ją w galerii, ale jak zobaczyłam jej cenę, to szybciej wyszłam z tego sklepu niż tam weszłam. Zerknęłam na zegarek. Była godzina 16.30. Miałam półtorej godziny na przyszykowanie się. Od razu wzięłam się do roboty. Szybko pobiegłam pod prysznic i zabrałam się za poprawianie mojej urody. Po godzinie byłam już gotowa. Zrobiłam sobie lekki makijaż, podkręciłam włosy i wybrałam czarne dodatki do mojej nowej sukienki. Założyłam jeszcze czarny żakiet i szpilki w tym samym kolorze. Uśmiechnęłam się bo była godzina 17.50, a ja byłam już gotowa. Nieczęsto mi się to zdarza. Chwyciłam płaszcz i już miałam wychodzić gdy dopadły mnie wątpliwości. Tak na dobrą sprawę nie wiedziałam, kto przysłał mi ten prezent i gdzie mam się udać. Strasznie się bałam, ale intuicja podpowiadała mi, że nie mam się czego bać no i byłam strasznie ciekawa, co i kto się za tym kryje. Tak dla pewności wsadziłam do torebki mój gaz pieprzowy, który dostałam od Zbyszka i wyszłam z mieszkania. Pod blokiem stał duży czarny samochód. Zanim zdołałam się przyjrzeć, co to za marka z samochodu, wysiadł jakiś facet ubrany w garnitur.
-Pani Amelia Abderman?
-Tak-powiedziałam niepewnie.
-Zapraszam do środka. Mam zawieźć panią na miejsce-uśmiechnął się serdecznie.
-A mogę wiedzieć gdzie jedziemy?-zapytałam. Serce waliło mi jak młotem.
-Niestety nic nie mogę powiedzieć. Dostałem takie polecenie.
                Mimo mojego strachu, wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy. Po jakimś czasie zobaczyłam, że jesteśmy za Rzeszowem. Wkoło było ciemno, a my mknęliśmy w nieznanym mi kierunku. Znowu dopadły mnie wątpliwości. Serce podeszło mi do gardła. Szybko wymacałam w torebce gaz pieprzowy i już miałam zrobić awanturę kierowcy, gdy samochód się zatrzymał. Rozejrzałam się szybko. Staliśmy pod jakimś dworkiem za Rzeszowem. Kierowca wysiadł i szybko obszedł samochód, żeby otworzyć mi drzwi. Przerażona wysiadłam z samochodu. Strasznie się bałam.
-Niech pani wejdzie przez te drzwi. Tam będzie ktoś na panią czekał.
-Może mi pan powiedzieć co tu się dzieje?
-Niestety-uśmiechnął się tajemniczo.
-Aha. Dobrze, więc dziękuję za wszystko-uśmiechnęłam się i niepewnie ruszyłam w stronę dużych drzwi.
                W połowie drogi drzwi do środka się otworzyły i wyszły dwie postacie. Nie widziałam kto to, bo było strasznie ciemno. Z postury ciał wywnioskowałam, że był to mężczyzna i kobieta. Chyba musieli się kłócić, bo strasznie wszystko gestykulowali rękami i raczej mnie nie widzieli. Gdy podeszłam bliżej rozpoznałam Emilię i Zbyszka. Nie powiem, trochę mi ulżyło. Kiedy znalazłam się jeszcze bliżej, usłyszałam o czym tak dyskutowali.
-Bartman! Ja pierwsza gadam, bo ty jak zawsze wszystko zepsujesz!-Krzyczała Emilka.
-Kobieto ja mam więcej do powiedzenia, niż ty-oburzył się Bartman.
-Kurwa zrozum, że prędzej ucieknie, niż pozwoli Ci dokończyć tą łzawą opowieść.
-A skąd masz pewność, że Tobie da dokończyć?-zirytował się Zibi.
-Nie mam, ale jestem kobieta i załatwię to delikatnie. Znasz plan?
-Pytasz mnie o to już chyba setny raz. Mimo tego co uważasz, mam mózg i myślę.
-Z tym bym się kłóciła-uśmiechnęła się do niego szyderczo.
                Słysząc tą ich kłótnię zaczęłam się śmiać w głos. Jak od teraz tak będą wyglądać ich rozmowy, to niezły kabaret będą mieli wszyscy dookoła. Gdy mnie usłyszeli od razu popatrzyli w moja stronę. Na mój widok się uśmiechnęli.
-Mela!-krzyknęła Mila- Dobrze, że jesteś. Bałam się, że wszystko olejesz i nie przyjedziesz.
-Miałam taki zamiar, ale ciekawość wygrała.
-Dziewczyny chodźcie do środka, bo tu jest strasznie zimno.
                Zbyszek otworzył drzwi i zaprosił nas do drzwi. Dzięki światłu, które wydostawało się ze środka zauważyłam, że Emilia obdarzyła Zbyszka morderczym spojrzeniem. Szybko weszliśmy do środka.
-Melka-zaczęła Mila- chcieliśmy Cię przeprosić. Ja chciałam Cię przeprosić. Zachowałam się jak totalna idiotka. Mimo wszystko powinnam Ci wszystko powiedzieć, a tego nie zrobiłam i strasznie Cię zraniłam.
-Mila..
-Daj mi dokończyć. Ja wiem, że ty się na mnie nie gniewasz i takie tam. Ale chyba sama widzisz, że nie jest tak jak dawniej. Już ze mną tak nie rozmawiasz, nie śmiejemy się, nie wygłupiamy na zajęciach a ja strasznie za tym tęsknię. Zrobię wszystko, żeby to wszystko naprawić.
-Mila-rzuciłam się jej na szyję-tak strasznie za Toba tęskniłam- samotna łza szczęścia popłynęła mi po policzku.
-Ja za tobą też-mocno mnie objęła.- Nie płacz głupku, bo Ci makijaż spłynie-uśmiechnęła się do mnie.
-Oj tam. Powiedz mi, po co mnie tak wystroiliście?-zapytałam.
-Wszystko w swoim czasie. Teraz musisz jeszcze pogadać z tym durniem.
                Emilia uciekła gdzieś z wielkim uśmiechem, a przede mną stanął Zbyszek. Mimo tego, że dalej byłam na niego zła ucieszyłam się, że tu jest. Strasznie się stęskniłam za tym olbrzymem.
-Melka, ja wiem, że jestem skończonym idiotą, debilem, tchórzem, zerem i tym podobne. Emilia codziennie mi to mówi. Ja nie chcę zaprzeczać bo wiem jak się zachowałem. Masz prawo być na mnie wściekła. Pewnie chcesz wiedzieć, dlaczego tak postąpiłem.-Czekał na moja odpowiedź. Milczałam, więc kontynuował.- Wtedy gdy to się stało, nie myślałem racjonalnie. Dostałem to zaproszenie od Aśki i chciałem odreagować. Poszliśmy do tego klubu, a ja zacząłem pić. Wiesz jak się wtedy zachowuję. Wszyscy się dobrze bawiliśmy, a Emilka... Nigdy Ci tego nie mówiłem, ale ona spodobała mi się od początku. Ta dziewczyna mnie zauroczyła. Byłem pijany i wiesz co z tego wyszło. Ja naprawdę nie chciałem jej wykorzystać, ale po tym wszystkim przypomniała mi się Aśka i się przestraszyłem, że znowu ktoś mnie skrzywdzi. Zachowywałem się jak idiota. Skończyłem z tym i teraz próbuje to wszystko naprawić. Nie jest łatwo, ale się staram. Kocham Cię i nie chcę Cię stracić.
                Milczę. Zatkało mnie to, co powiedział. W sumie ulżyła mi. Z jego słów wynikało, że nie zrobił tego z premedytacją.
-Mela błagam powiedz coś, albo daj mi w mordę bo ja zaraz tu zwariuję.
                Patrzyłam na niego. Widziałam jak niepewność go zżera. Nie miałam serca dalej trzymać go w niepewności i rzuciłam mu się na szyję. Mocno mnie przytulił do siebie i długo nie puszczał.
-Mela na serio mi wybaczasz?
-Chyba nie mam wyjścia. Stęskniłam się za tobą.
-Ja też Mała. Nie miał mnie kto besztać, za każdą głupotę jaką zrobiłem.
-Oj tego chyba najbardziej mi brakowało-wyszczerzyłam się.
-No wiedziałem, że tylko do tego jestem Ci potrzebny.
-Jeszcze twoja pełna lodówka i żyć, nie umierać-pokazałam mu język.
-No nie. Już wiem, gdzie mi jedzenie znikało-uśmiechnął się do mnie promiennie. Brakowało mi tego.
-Dobra, teraz mi powiedz, co tu jest grane. Po co mnie tak wystroiliście.
-Jesteś gotowa?
-Zbyszek, ja jestem gotowa już od jakiejś godziny.
-No to chodź-tajemniczo się do mnie uśmiechnął i pociągną za rękę w stronę wielkich drzwi.
                Gdy już znaleźliśmy się przy nich staną przede mną  i położył mi dłonie na ramionach.
-Ufasz mi chodź troszkę?-zapytał.
-Tak troszkę-odpowiedziałam i wystawiłam mu język.
-No to super. Zamknij oczy i nie otwieraj, dopóki Cię o to nie poproszę.
-Okej…
-Ale nie podglądaj!
-Dobra, dobra-zamknęłam oczy i czekałam na jego ruch.
                Usłyszałam, że otwiera drzwi i w tym samym momencie złapał mnie za rękę. Prowadził mnie przez jakiś czas, a ja nie miałam pojęcia gdzie jestem. Nagle się zatrzymał i mnie puścił. Czułam się dość dziwnie. Przez głowę przechodziły mi różne pomysły, jedne gorsze od drugich. Strasznie nie lubię znajdować się w sytuacjach, w których nie wiem co się wokół mnie dzieje.
-Mela, możesz już otworzyć oczy-krzyknął Zbyszek.
                Po słowach Zbyszka wszystko dzieło się w ekspresowym tempie. Bardzo powoli otworzyłam oczy, a wszyscy zgromadzeni krzyknęli „Niespodzianka”. Byłam w szoku. Byli tu wszyscy. Rodzice, dziewczyny z mieszkania, ludzie z uczelni i siatkarze z partnerkami. O cholera, jest tu chyba cała Resovia! Szybko się rozglądnęłam. Byliśmy w wielkiej sali. Gdy tak stałam i nie mogłam się ruszyć, wszyscy zaczęli mi śpiewać „Sto lat”. Po zaśpiewaniu głos zabrał Igła.
-Dobra, koniec tego śpiewania. Czas na życzenia i prezenty-i wyszedł przed szereg.
-Krzysiek-krzyknęła Iwona-ale ty wyrywny jesteś. Najpierw rodzice.
-No dobra-zrobił nadąsaną minę. W tym samym czasie podeszła do mnie mama z tata.
-Córuś, wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i szczęścia-mama przy okazji składania życzeń całowała mnie w policzki.
-Tak tak, najlepszego-dodał tata- no i fajnego chłopaka. Amelko, nie chwaliłaś się, że masz TAKICH znajomych.
-No jak to nie? Przecież Ci mówiłam, że idę na sylwestra ze Zbyszkiem.
-No tak, ale myślałem, że żarty sobie ze mnie robisz-tata się do mnie uśmiechnął.
-Oj tatuś, tatuś.
-Meluś, mieliśmy Ci wcześniej złożyć życzenia, ale…-nie było dane jej skończyć, bo znowu przed szereg wyszedł Igła.
-Tak, mieliśmy Ci wszyscy wcześniej złożyć życzenia, ale ten Pajac nam zabronił-znowu nadąsana mina.
-Krzysiek!!
-Już się nie odzywam skarbie- wszyscy zaczęli się śmiać.
-I na czym ja skończyłam?-zapytała rozbawiona mama.
-Prezent-powiedział tata-proszę Amelko, to dla Ciebie. Tylko bądź ostrożna.
                Tata dał mi małe pudełeczko. Od razu zaglądnęłam do środka. Były tak kluczyki do samochodu.
-Dajecie mi samochód?!-zapytałam zszokowana.
-Tak, nie jakiś tam nowy, tylko stare seicento mamy. Jak dasz radę go sama utrzymać jest twój.
-Tato, ten samochód jest zajebisty! Kocham was! Dziękuję!-rzuciłam im się na szyje.
-Proszę bardzo-powiedział tata.-Twoja błyskawica stoi już przed twoim blokiem.
-Chodź-mama powiedziała do taty- potem pogadamy, bo teraz kolejkę blokujemy.
-Dobra, tylko przyjdź potem do nas-uśmiechnął się tata- nie zapomnij o staruszkach.
-Nigdy-krzyknęłam za nimi.
-No Mela, teraz moja kolej-w końcu przyszedł do mnie Krzysiek, a Iwona dała mu kuksańca w bok.-Oj, nasza kolej. Więc my życzymy Ci…-zrobił długą pauzę i zaczął czegoś szukać w kieszeni. W końcu znalazł jakąś karteczkę.-Mam!
-Krzysiek żartujesz?-zapytała zszokowana Iwona.
-Nie, przez jakieś dwa tygodnie spisywałem, czego chce jej życzyć. A więc…
-Ile razy mam Ci powtarzać, że nie zaczyna się zdania od „a więc”!!
-Oj no dobra. Amelko, życzymy Ci dużego domu z basenem, super fury, męża tak przystojnego, zabawnego, inteligentnego, sprawnego, uroczego, kochającego jak ja, zajebistych dzieci, super ciała po sześćdziesiątce, zaliczenia tych studiów, pełnej lodówki, żeby wszystkie czekoladki szły w cycki, lotu szybowcem, lotu w kosmos…-Krzysiek tak wyliczał chyba z 5 minut, Iwona stała z taką miną jakby nie wierzyła, że wyszła za tego gościa kilka lat temu, a ja stałam z nimi z uśmiechem od ucha do ucha.-Na koniec chcielibyśmy życzyć Ci dużo, dużo zdrowia, no i cierpliwości do tego Pajaca.
-Krzysiu, mówiłam, że „Pajac” jest zastrzeżone-pogroziłam mu palcem. – Oczywiście dziękuje wam za życzenia. Nie powiem były dość oryginalne.
-Masz tą kartkę na pamiątkę i masz jeszcze to.
-A co to jest?-wzięłam od niego torebkę z prezentem.
-Tu masz aparat, żebyś miała czym dokumentować zgony Zbyszka.
-Ojejku, dziękuję. Nie trzeba było.
-Trzeba, trzeba. Jeszcze raz najlepszego Amelko-dodała Iwona i dała mi buziaka.
                Po Ignaczakach przyszła kolej na innych siatkarzy i moich znajomych. Wszyscy chcieli złożyć mi życzenia i dać prezent. Wątpię w to, że będę pamiętać, co od kogo dostałam. W końcu znalazły się przy mnie dziewczyny z mieszkania. Patrycja i Wiktoria od razu rzuciły mi się na szyje i zaczęły składać mi prawie tak samą długą litanie życzeń jak Krzysiek, ale mimo ich starań Igły i tak nie pobiły. Gdy już wypuściły mnie z objęć, podeszła do mnie Kaśka.
-Melka, najlepszego i… i przepraszam. Chyba się pomyliłam, co nie często mi się zdarza. Postaram się zmienić nastawienie do nich.
-Kasia, nie masz za co przepraszać, martwisz się. Ja też się martwię o Ciebie.
-Ale ja trochę przesadziłam.
-Oj, tylko troszkę-zaśmiałam się.
-Jak na razie odpuszczam, ale żeby nie było, będę miała ich na oku.
-Nie byłabyś sobą, gdybyś nie miała ich na oku-zaczęłam się śmiać.
 -A tu masz taki mały prezencik od nas.
-A co to?
-Marudziłaś ostatnio, że zepsuła Ci się mp4, więc kupiłyśmy Ci z dziewczynami nową.
-O kurde, taka jak chciałam. Dziękuje wam! Jesteście najlepsze-wycałowałam je po kolei .
-Ej myślałem, że to my jesteśmy najlepsi-zapytał Zbyszek.
-No właśnie-powiedziała Mila.
-Wy też-dałam im buziaka.
-Potem pogadamy-zawołały dziewczyny.
-Dobra-zawołałam za nimi i zwróciłam się do Zbyszka i Emilki.- Jesteście najlepsi, bo zorganizowaliście to wszystko.
-A to jeszcze nie koniec-wyszczerzył się Zbyszek.
-Jak to?-zapytałam zdziwiona.
-Mam dla Ciebie, przepraszam, mamy dla Ciebie jeszcze jeden prezent-poprawiła się Mila, gdy zobaczyła minę Zbyszka.
-Nie trzeba było. Wy i tak dużo dla mnie zrobiliście. Wnioskuje, że ta sukienka od was.
-Ode mnie-powiedział Zbyszek.
-Ale ja wybierałam, nie zapominaj.
-Dał bym sobie radę bez Ciebie.
-Jasne, potem Mela wyglądałaby, jak sierota w worku po kartoflach.
-Ej przestańcie. Sukienka ładna, dziękuje wam obojgu.
-Tu masz jeszcze taki mały prezent ode mnie-Mila dała mi małe pudełeczko, w którym była śliczna srebrna bransoletka.- Mam nadzieję, że będzie Ci się podobać.
-Jest śliczna, dziękuję.
-Nie masz za co, a teraz kolejna niespodzianka. To jest prezent ode mnie i od niego-pokazała na Zbyszka.
-On ma imię-oburzył się.
-Ej!-krzyknęłam.
-No dobra już koniec.
-To gdzie jest ta niespodzianka?
                Nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno i usłyszałam czyjś głos.
-Tu.
                Nie wierze, ten głos. Tak bardzo blisko. To chyba jakiś sen, niech nikt mnie nie budzi. Powoli się odwracam i go widzę. To naprawdę on, jest tu. Przyjechał na moje urodziny. Niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję.
-Bartek!
-I znowu mnie tak witasz-mocno mnie przytulił.- Chyba się do tego przyzwyczaję.
-Nie wierzę, że tu jesteś.
-Myślisz, że odpuściłbym sobie Twoje urodziny?
-Nie wiem, mam mętlik w głowie.
-Nie dziwie się, nieźle się spisali-pokazał na znikających w tłumie Milę i Zbyszka.
-Tak. Zajebiści są. Choć nie wiem, jak oni tego razem dokonali. Słyszałeś jak się kłócą?
-Teraz tu, to była mała, bardzo mała sprzeczka. Igła mi opowiadał, że z nimi się nie da normalnie gadać, bo zaraz zaczynają sobie skakać do gardeł. Aż dziw, że jeszcze się nie pozabijali.
-Nawet tak nie mów. Na długo przyjechałeś?
-Mam czas do środy.
-To zajebiście-uśmiechnęłam się.-Pewnie do domu pojedziesz?
-Tego jeszcze nie wiem. Rodzice nie wiedzą, że tu jestem.
-To dlaczego im nie powiedziałeś?
-Bo przyjechałem tu do Ciebie Amelko. No właśnie, my tu gadu gadu, a ja Ci życzeń nie złożyłem.
-Bartek, nie musisz...
-Muszę, muszę są w końcu Twoje urodziny i to nie byle jakie tylko „oczko” -usmiechnął się.
-Weź, czuje się tak staro.
-Głupoty gadasz, teraz wkraczasz w najpiękniejszy wiek. No dobra, życzenia. Życzę Ci dużo szczęścia i miłości, zdrowia i radości.
-Bartek ale z Ciebie poeta..
-Nie przeszkadzaj mi-dał mi pstryczek w nos-Żeby nigdy uśmiech nie schodził Ci z twarzy i… i wybiłaś mnie z rytmu i nie pamiętam co jeszcze.
-Przepraszam-zaśmiałam się.
-Masz za co-zaczął się śmiać-no nic wszystkiego najlepszego Melka. No i dalej Ci życzę tego małego bonusa  od życia. A tu masz taki mały upominek ode mnie.
                Podał mi pudełko, w którym była zawieszka w kształcie piłki siatkowej.
-Bartek, to jest cudowne.
-Wiedziałem, że Ci się spodoba-uśmiechnął się.- Patrz, to się tu otwiera i możesz sobie wsadzić tu jakieś zdjęcie, a nawet dwa-uśmiech powiększał mu się z każdym słowem, tak samo jak mi.
-Dziękuję-mocno go przytuliłam.
                Po wszystkich życzeniach impreza rozkręciła się na dobre. Tańczyłam chyba ze wszystkimi. Porozmawiałam też sobie dłużej z rodzicami. Tata był zachwycony siatkarzami, chyba nawet znalazł wspólny język z Krzyśkiem, bo co go widziałam, to za każdym razem z nim rozmawiał. W sumie to się nie dziwię, bo tata tak jak Krzysiek uwielbia robić zdjęcia. Koło 22 podszedł do mnie Zbyszek ze swoim telefonem i powiedział, że to do mnie. Okazało się, że to Misiek z Moniką. Złożyli mi najserdeczniejsze życzenia i bardzo przepraszali, że nie mogli przyjechać, ale Monikę rozłożyła grypa. Obiecali mi, że przy najbliższej możliwej okazji sobie to odbijemy. Życzyłam Monice szybkiego powrotu do zdrowia  i wróciłam do zabawy. To chyba żadna nowość, że większość imprezy bawiłam się z Bartkiem. Koło północy rodzice zaczęli zbierać się do domu.
-Może jeszcze trochę zostaniecie-prosiłam.
-Nie, czeka nas długa droga do domu. Tata chyba trochę przesadził z alkoholem, ten Krzysiek trochę w niego wlał.
-Krzysiek lepiej nie wygląda-zaczęłam się śmiać.-Widziałam Iwonę, była załamana, że będzie musiała go targać do domu.
-No ja muszę. Dobrze się bawiłam na tych urodzinach, tylko szkoda że twój brat nie dał rady dojechać z Wrocławia.
-Dzwonił do mnie przedtem i przepraszał. Jemu się teraz sesja zaczyna i się uczy. Nie mam mu tego za złe. Odbijemy sobie kiedy indziej.
-No dobrze córeczko, jedziemy a ty uważaj z samochodem. Nie chce żeby coś Ci się stało.
-Nie stanie. Możesz być spokojna, ja ostrożnie jeżdżę.
-Ty ostrożnie? –wtrącił tata,
-Oj tam-zaśmiałam się.
-Dobra, dobra ja swoje wiem. Wiesz co? Podoba mi się ten Twój chłopak.
-Mój co?-zrobiłam oczy, jak pięć złoty.
-No Bartek, nie udawaj, przecież widzę, jak na siebie patrzycie.
-Mamo..
-Żadne mamo, ja swoje wiem. Jeszcze raz najlepszego córeczko-dała mi całusa i wsiadła do samochodu.-Odwiedź nas za niedługo.
-Na pewno, zadzwoń jak dojedziecie-pomachałam jej. Mama się do mnie jeszcze uśmiechnęła i pojechała.
                Kurde, aż tak to widać, że Bartek mi się podoba? Nie zastanawiałam się nad tym długo, tylko wróciłam do środka. Po drodze minęłam kłócących się Mile i Zbyszka. Stwierdziłam, że nie będę interweniować, bo to i tak nie ma sensu. Przy jednym stole zobaczyłam dziewczyny ode mnie z mieszkania, więc do nich poszłam i zaczęłam z nimi pić. Po jakiś 2 godzinach zaczął dzwonić mi telefon, więc wyszłam na zewnątrz. Okazało się, że to mama z wiadomością, że już dojechali.
-To dobrze, że już dojechaliście.
-No nawet dobrze mi się jechało. Mela?
-Tak?
-Tacie też podoba się Twój nowy chłopak!
-Mamo!!-nie odpowiedziała, bo się rozłączyła, a ja się zaczęłam śmiać. Kurde nawet tata?
-Co Cię tak śmieszy? I dlaczego wyszłaś bez kurtki? Przeziębisz się-powiedział Bartek.
-Mama dzwoniła, że już dojechali, wyszłam tylko na chwilę.
-Masz-dał mi swoją kurtkę.
-A ty?
-Ja mam bluzkę z długim rękawem, nie tak jak ty-zaczął się śmiać.- Więc powiesz mi co Cię tak rozśmieszyło?
-Mama-wystawiłam mu język.
-A dokładniej?-śmiał się.
-No bo ona uważa, że jesteśmy razem, tata też-o cholera, ja naprawdę mu to powiedziałam? To chyba zasługa procentów w moim organizmie.  
-I to takie śmieszne?
-To nie, ale to, że tacie się podobasz jest. Jemu nigdy nie podobał się jakikolwiek chłopak, którego przyprowadzałam do domu. Nawet jak był tylko kolegą.
-Aha, więc mamy już błogosławieństwo twoich rodziców?-zaśmiał się i coraz bardziej się do mnie zbliżał.
-Ale jest mały problem, nie jesteśmy razem-zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Więc pora to zmienić-powiedział.
                Po tych słowach stanął na wprost mnie. Jedną ręką objął mnie w tali, a drugą złapał za brodę i pociągną tak, że teraz patrzyłam prosto w jego oczy. Nie miałam gdzie uciec. Zatraciłam się w tych jego niebieskich tęczówkach, a on bardzo powoli przybliżał swoje usta do moich. Gdy w końcu złożył pocałunek na moich ustach poczułam, jak przez moje ciało przechodzi prąd. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. On chyba tez to poczuł. Uśmiechnął się do mnie i tym razem już pewniej mnie pocałował. Całował mnie zachłannie, a ja szybko do niego dołączyłam. Zatracałam się w tym pocałunku razem z nim. W końcu oderwał się ode mnie cały czas mnie obejmując. Popatrzył na mnie z wielkim uśmiechem.
-To jak? Zmienimy to i zostaniesz moją dziewczyną?
-Jeszcze pytasz?-zapytałam i znowu wbiłam się w jego usta.

~~

Pewnie chcecie mnie zabić za to, że kazałam wam tyle czekać na ten rozdział. W ramach przeprosin dodałam ten rozdział w całości (w pierwszej wersji miał on zostać podzielony na dwie części;)) Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, ponieważ dla studentów zaczął się gorący okres przed sesją. Zaliczenie za zaliczeniem, kto studiuje wie o czym mówię. Postaram się zrobić to jak najszybciej, ale nic nie obiecuję;) Przepraszam tez za to, że ostatnio nic nie komentowałam, ale chce was zapewnić, że ze wszystkim jestem na bieżąco;) Postaram się poprawić;):* 
Też nie możecie doczekać się pierwszego meczu? Ajjj, ja z niecierpliwością czekam na kolejny piątek;) 
Buziaki;*
Do następnego;**

piątek, 17 maja 2013

13



-Ty wiesz, że dalej wisisz mi tego serniczka?-zapytał się Bartek.
-Wiem, ale przecież to nie moja wina.-uśmiechnęłam się lekko do monitora. Od powrotu z Zakopanego codziennie rozmawialiśmy na skype. Nawet nie wiem, kiedy minęły prawie 2 tygodnie od jego wyjazdu.
-No wiem, to wszystko przez Pita!
-Już nie zganiaj na niego wszystkiego-pogroziłam mu palcem z wielkim uśmiechem.- Widziałeś jakie korki były? Gdyby nie on, to byś na samolot nie zdążył.
-Jakbym nie zdążył, to bym został u Ciebie. Ja w tym widzę same plusy-wyszczerzył się, jak głupi do sera.
-Jakiś ty pewny swego. A jak bym nie wpuściła Cię do mieszkania?
-To bym płakał-zrobił smutną minkę.
-No dobra, mam miękki dywan-wystawiłam mu język.
-Ale ja wole łóżko.
-Nie ma nic tak hop siup. Na łóżko trzeba zasłużyć.
-Dałbym radę-uśmiechnął się szeroko.- Powiedz jak tam sytuacja na mieszkaniu.
-Lepiej, ale jeszcze dużo brakuje do tego co było.
-Kaśka odpuściła?
                Tak dla jasności. Po powrocie opowiedziałam wszystko Kaśce, w końcu ona też jest moją przyjaciółką. Jej reakcji się jednak nie spodziewałam. Stwierdziła, że wiedziała, że tak będzie i zaczęła wyzywać siatkarzy od najgorszych. Mimo tego, że byłam wtedy wściekła na Bartmana, nie pozwoliłam jej go obrażać, ani żadnego innego siatkarza. Nieźle się wtedy pokłóciłyśmy. Kaśka jednak teraz uważa, że tematu nie było i udaje, że wszystko jest po staremu.
-Jeżeli pytasz, czy przeprosiła to nie. Po prostu udaje, że nie ma problemu.
-A Tobie to przeszkadza.
-Tak. Wiesz, dowiedziałam się, że nie pasują jej moi nowi znajomi, ty zresztą też. Stwierdziła, że wszyscy jesteście tacy sami i prędzej czy później będę przez was płakać. Sam wiesz jak was ‘ładnie’ nazwała.
-Jest teraz gdzieś koło Ciebie?
-Nie, pojechała do domu. Aktualnie jestem sama w mieszkaniu.
-Więc mogę powiedzieć głośno, co myślę i nie będziesz krzyczeć?
-Jak zacznę to zawsze możesz wyłączyć głos-zaśmiałam się.
-Ok, będę w gotowości-tym razem to on się zaśmiał.- Teraz do rzeczy. Wydaje mi się, że ona po prostu jest zazdrosna o to, że ty poznajesz nowych ludzi i nie poświęcasz jej tyle uwagi co kiedyś.
-No ale mieszkam z nią, codziennie rozmawiamy. Nie zaniedbuje jej.
-A czy przy okazji tych rozmów nie opowiadasz jej o Zbyszku, o mnie czy o chłopakach?
-No opowiadam, w końcu mówię jej, co się działo, a że do swego czasu codziennie się widziałam z którymś z was, to sam rozumiesz.
-Sama widzisz, może to jej nie pasuje.
-W sumie możesz mieć racje z ta zazdrością. Na początku czepiała się tez Mili, ale potem jej przeszło.
-W takim razie musisz to przeczekać-uśmiechnął się.-Weź ją też czasem na imprezę z nami. Od razu się przekona.
-Myślisz, że nie próbowałam jej ostatnio zabrać? Stwierdziła, że nie ma ochoty bawić się z nieznajomymi i pojechała do domu.
-Więc następnym razem my przyjdziemy do was-zaśmiał się.- Dobra, teraz mów, czy w końcu rozmawiałaś ze Zbyszkiem.
-Nie-spuściłam głowę.
-Melka wiesz, że ta rozmowa Cię nie ominie.
-Wiem, ale jak sobie o tym wszystkim pomyślę, to krew mnie zalewa i mam ochotę go pobić.
-Daj mu wszystko wyjaśnić. Ty wiesz, że on do mnie wydzwania i pyta się co u Ciebie słychać? Mimo wszystko on dalej się o Ciebie martwi.
-Wiem, Milę też wypytywał.
-Milę?-zrobił zdziwioną minę-To oni ze sobą rozmawiali.
-A nie mówiłam Ci? Gdzieś na początku stycznia. Kazałam jej to zrobić i jak nigdy mnie posłuchała.
-Dogadali się?
-Nie wiem, z nią też nie mam teraz jakiegoś zajebistego kontaktu. Ten nowy rok miał być zajebisty, a ja wszystkich po kolei tracę-pierwsza łza poleciała mi po policzku. Szybko ją starłam.
-Melka nie płacz. Zobaczysz, że wszystko się ułoży.
-Bartek tego nie możesz być pewny.
-Jestem! Razem damy radę.
-Bartek…
-Żadne ale! Jestem twoim przyjacielem i ja Cię nigdy nie opuszczę.
-Nigdy nie mów nigdy…
-Marudzisz wiesz! Mam tam do Ciebie przyjechać i Ci to dobitnie powiedzieć? Ok, jutro wsiadam w samolot i jestem.
-Nie wygłupiaj się. Masz przecież mecze, musisz zostać w Moskwie.
-Jak nie jutro, to w najbliższym czasie. Obiecuję.
-Dzięki, że jesteś-uśmiechnęłam się niepewnie.
-Zawsze do usług. Dobra Mela idziemy spać, bo już późno. Ja mam jutro rano trening, więc muszę się jako tako wyspać.
-O kurczak, nie myślałam, że już tak późno. To idziemy spać, bo ja też muszę rano wstać.
-Znowu ten dzieciak przychodzi?
-Tak, ja nie wiem, jak on zda tą maturę z matmy. On jest strasznie tępy w te klocki.
-Jest pod twoimi skrzydłami, na pewno da radę.
-Skąd możesz być tego pewny?
-Wieżę w Ciebie i w to, że nauczysz go matmy. Dobra idziemy spać, bo uśniesz mi zaraz nad tą klawiatura. Jak zawsze Buziaka Ci wysyłam-wysłał mi słodkiego buziaka, jak małe dzieci.
-Dziękuję, ja też wysyłam-zrobiłam ten sam gest.-Dobranoc.
-Dobranoc.
                Po rozmowie z Bartkiem, długo nie mogłam zasnąć. Myślałam nad tym, co teraz dzieje się w moim życiu. Z jednej strony byłam zdołowana, bo tracę przyjaciół i nie potrafię temu zaradzić. Powinnam porozmawiać ze Zbyszkiem, ale nie wiedziałam, jak mam się zabrać do tej rozmowy. Strasznie bałam się tego, co on ma mi do powiedzenia. Nie chciałam wierzyć w to, że specjalnie wykorzystał Milę, ale wszystko na to wskazywało. Chyba bałam się najbardziej tego, że to okaże się prawda. Z Milą niby wszystko wyjaśniłyśmy, ale widać gołym okiem, że coś jest nie tak. Kaśka też niczego nie ułatwia. Z drugiej strony Bartek, który zawsze umie mnie pocieszyć. Gdy z nim rozmawiam nic innego się nie liczy tylko on. Ostatnio przyłapałam się na tym, że cały czas o nim myślę. Jejku, ja się chyba w nim zakochałam…

~~

Wiem, jest krótki, ale ostatnio opuściła mnie wena i nie miałam pomysłu na ten rozdział i wyszło takie coś. Ta 13 jest jednak pechowa... Obiecuję, że następny będzie dłuższy;) Buziaczki;***  

piątek, 10 maja 2013

12



Emilia
                Jest 6 stycznia, godzina 20, a ja zamiast zbierać się na jakąś imprezę albo coś, siedzę w jednej z Rzeszowskich kawiarni i czekam na tego… Spokojnie Mila, obiecałaś to Meli. Z drugiej strony, gdy obiecywałam to Meli, nie byłam świadoma, że to spotkanie nastąpi tak szybko. Może lepiej mieć to już za sobą? Wygarnę mu wszystko i wrócę do siebie. Tak, tak będzie najlepiej. To przez niego moje stosunki z Melą uległy pogorszeniu. Wiedziałam to już wtedy, gdy nad ranem 1 stycznia dostałam od niej smsa: „Malinowska, musimy pogadać. Szczerze.” Spotkałam się z nią 2 dni później, a przebieg tego spotkania na długo zapadnie mi w pamięci:
-Cześć Meluś! Jak ja Cię długo nie widziałam!-rzuciłam się jej na szyję.- Opowiadaj jak Ci święta minęły, no i jak było w Zakopanem.
-Cześć.-odpowiedziała mi chłodno.-Święta dobrze, w Zakopanem mogło być lepiej. Ten wieczór przed totalną katastrofą uratował Bartek.
-Bartek przyjechał!? A miało go nie być.
-Tak, przyjechał.
-Ale powiedz dlaczego katastrofa.
-Zbyszek..
-Mówiłam, że to idiota i przez niego będzie klapa-przerwałam jej.
-Daj mi dokończyć-skarciła mnie.-Zbyszek wszystko opowiedział Michałowi, a ja przez przypadek wszystko słyszałam.
-Co mu opowiedział?-zrobiło mi się słabo, jak usłyszałam jej słowa.
-Nie rób z siebie idiotki Mila. Jak mogłaś mi nie powiedzieć co on Ci zrobił?
-Nie potrafiłam-odpowiedziałam nie patrząc jej w oczy.
-A pamiętasz jeszcze co sobie obiecywałyśmy?
-Pamiętam…-zaczęłam płakać.-Co miałam Ci powiedzieć? Miałam przyjść do Ciebie i z uśmiechem na twarzy powiedzieć: Hej, twój przyszywany brat właśnie mnie przeleciał i nawet nie raczył zadzwonić?
-Tak, właśnie tak powinnaś zrobić!
-No ciekawe czy ty byś tak zrobiła!
-Jeszcze pytasz? Wszystko wiesz, co się u mnie dzieje, każda kłótnia z rodzicami, na mieszkaniu, ze Zbyszkiem. Każde miłe słówko, to od wrogów i to od przyjaciół. Pierwsza wiesz, co się u mnie dzieje, wiesz wszystko! Myślisz, że jak ja się poczułam, jak dowiedziałam się tego przez przypadek!? 
-Mela zrozum, że nie było mi łatwo!
-A myślisz, że mi teraz jest łatwo?-teraz ona zaczęła płakać.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, tylko więcej tego nie rób. 
                Najgorzej było zobaczyć ten zawód w oczach przyjaciółki. To bolało najbardziej. Nie wiem dlaczego od razu jej wszystkiego nie powiedziałam. Teraz bym to zrobiła. Wtedy myślałam, że wszystko się jakoś ułoży, ale nie spodziewałam się tego, co nastąpiło po tej wspólnie spędzonej nocy. On się mną tylko zabawił. Potraktował jak zwykłą dziwkę, a potem poszedł do następnej i następnej. To chyba zabolało najbardziej. Byłam zła na niego, ale chyba bardziej na siebie, że dałam się nabrać na te jego słodkie słówka i tym podobne. Wstydziłam się przed samą sobą i przed Milą. Teraz już wiem, że powinnam się jej wcześniej przyznać, ale wstydziłam się przyznać jej do tego, że jestem zwykłą idiotką.
-Cześć-usłyszałam za sobą.
                Odwróciłam się i zobaczyłam kto przerwał moje przemyślenia. To był on. Zbigniew Bartman we własnej osobie.
-Cześć-odpowiedziałam chłodno.
-Dzięki, że zechciałaś się ze mną spotkać-uśmiechnął się niepewnie.
-W końcu przestaniesz do mnie wydzwaniać.
-Emilko, przepraszam Cię..
-O kurwa, szybki jesteś!-przerwałam mu.
-Przepraszam, wiem, że Cię skrzywdziłem. Ja na prawdę tego nie chciałem.
-Może mi jeszcze powiedz, że byłam wypadkiem przy pracy! Zagalopowałeś się i dopiero po fakcie uświadomiłeś sobie, że kolejną przelecianą dziewczyną okazała się przyjaciółka twojej siostry!
-To nie tak..-spuścił głowę w dół.
-A jak!?- zapytałam, chociaż nie byłam pewna, czy chcę usłyszeć prawdę.
- Już na początku mi się spodobałaś, jak jeszcze byłem z Aśką-teraz to mnie zatkało.-Wtedy na tej imprezie trochę wypiłem, a wcześniej dostałem zaproszenie na wesele Aśki i byłem zdołowany. Tak wiem, to żadne tłumaczenie, ale ty wtedy tak pięknie wyglądałaś. Nie potrafiłem się oprzeć twojemu urokowi i niestety zabrałem się do tego wszystkiego od złej strony.
-Skoro Ci się spodobałam, to dlaczego wskoczyłeś do łóżka innym?!- w złości zaczęłam na niego krzyczeć.
-Wtedy rano jak poszłaś, uświadomiłem sobie, co się tak właściwie stało. Nawet się ucieszyłem i miałem do Ciebie zadzwonić, ale potem natrafiłem wzrokiem na to cholerne zaproszenie i się przestraszyłem. Aśka strasznie mnie zraniła i bałem się, że kolejna dziewczyna może zrobić to samo… To dlatego zachowywałem się jak skończony idiota. Wiem, że zraniłem wiele osób, a Ciebie najbardziej.
-Dlaczego wszystkie dziewczyny oceniasz przez pryzmat tej idiotki!? Myślałeś, że ja wychodząc od Ciebie poszłam do innego!?-zaczęłam płakać. Cholera, a miałam nie robić tego przy nim!
-Przepraszam, ja naprawdę nie wiem co wtedy myślałem.
-Zbyszek, trochę za późno na przeprosiny, przez Ciebie czuje się jak zwykła szmata-rozkleiłam się na dobre.
-Mila, nie wolno Ci tak myśleć! W moich oczach jesteś bardzo fajną dziewczyną-próbował mnie przytulić. Odsunęłam się, nie chciałam tego.-Ja wiem, że nigdy mi tego nie zapomnisz, ale mam nadzieję, że z czasem mi wybaczysz i zostaniemy przyjaciółmi.
Po tych słowach, nie wiem dlaczego, ale ulżyło mi. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech.
-Powiedzmy, że przeprosiny przyjęte-powiedziałam.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Teraz muszę jeszcze jakoś przeprosić Amelkę-mówiąc to opuścił wzrok.
-Nie tylko ty…
-Nie mów, że pokłóciłyście się przeze mnie…
-Nie tyle co pokłóciłyśmy, tylko nasze stosunki się trochę ochłodziły.
-Przepraszam. Jestem skończonym idiotą.
-Jesteś-uśmiechnęłam się.
-Ooo widzę, że poprawiam Ci humor. A wiesz co u niej słychać? Bo ona nie chce ze mną rozmawiać.
-No wiesz, ja się jej wcale nie dziwię. Znalazła jakieś dziecko, które zaczęła przygotowywać do matury z matmy.
-Z matmy??
-Co się dziwisz, ona jest zajebista w te klocki.  
-Kurde, widzę, że dużo rzeczy o niej nie wiem. Milka, nie wiem czy się zgodzisz, ale może razem jakoś przeprosimy Melę? Oczywiście całą winę wezmę na siebie.
-W sumie to nie taki głupi pomysł.
-Świetnie, teraz tylko trzeba coś wymyślić…
-Chyba mam pewien pomysł. 

~~

Żyję, dwa dni za mną teraz jeszcze przeżyć 3 dzień juwenaliów i wracamy do szarej codzienności;( W sumie takie imprezy mogłyby trwać cały tydzień;) Pozdrawiam z Rzeszowa;) Idę bawić się dalej;** 
PS. Jeszcze się zapytam jak tam maturzystom poszło?:)