Poranek
po takiej nocy był dość ciężki. Obudził mnie Bartman, który próbował usiąść na
kanapie.
-Uważaj, ja tu jestem!
-Mała, możesz mi powiedzieć jak się znalazłem w łóżku? Bo
pamiętam tylko tyle, że piliśmy.
-Zaprowadziłam Cię tam.
-Sama?
-A widzisz tu gdzieś jakieś krasnoludki?
-Bardzo źle było?
-Jakoś dałam radę, ale za kolorowo to nie było. Jesteś
ciężki jak stado słoni, a pod wpływem alkoholu zrobiła się z Ciebie taka ciepła
masa.
-Przepraszam.
-W ramach rekompensaty przynieś mi wody i zejdź w końcu z
moich nóg, bo mi je zgniatasz.
-Ciebie też tak suszy?
-TAK! Dawaj tą wodę.
-Idę, idę.
Po
wypiciu pół litra wody, mogłam powoli zacząć się zbierać. Dobrze, że była
sobota i nie było dziś zajęć.
-Mela, co się właściwie w nocy działo, bo mało co pamiętam.
-Serio nie pamiętasz? No przecież nie wypiliśmy dużo, a taki
chłopa jak ty, to powinien się dobrze trzymać po tak małej ilości alkoholu.
-Połowę nocy pamiętam SIOSTRA. Bardziej mnie interesuje, co
się działo po tym, jak zostaliśmy rodzeństwem. A co do alkoholu, to ja
wcześniej wypiłem jeszcze trzy piwa.
-Oj już się nie tłumacz. Cienias jesteś i tyle. A w nocy nic
się nie działo poza tym, że odleciałeś przy stole. Śmialiśmy się tylko.
-Mała, nie przeginaj. Lepiej zrób bratu kawę.
-Zbyszek, nie masz
dziś treningu?-krzyknęłam z kuchni
-O fuck!! Która
godzina?
-11.50
-Za 10 minut mam być na hali -krzyknął i zaczął biegać po
mieszkaniu w poszukiwaniu rzeczy na trening.
-Brat, ty lepiej zostań w domu. Ledwo co na nogach stoisz,
nie mówiąc już o odbijaniu piłki…
-W sumie… Czekaj dzwonie do Igły. Siedź cicho, nie może Cię
usłyszeć.
Jak powiedział tak zrobił.
Krzysiek odebrał dość szybko.
-Bartman, do cholery
jasnej! Gdzie ty jesteś? Miałeś być dziś wcześniej.
-Krzysiu, nie dam rady. Coś mnie rozkłada, nie mogę wstać z
łóżka. Ledwo co mówię.
-No właśnie słyszę, że
coś z tobą nie tak. Gdzieś ty się tak załatwił.
-A trudno o przeziębienie jak po treningu wychodzi się z
mokrą głową?
-A ja Ci mówiłem kaleko,
że będziesz chory. Tak to jest, jak się mądrych ludzi nie słucha. Dobra
załatwię jakoś sprawę u Kowala, a ty weź coś i szybko wracaj.
-Mądrych? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Mela mi zaraz coś
przyniesie i jutro już przyjdę. Dzięki Krzysiu.
-Ładnie to tak kłamać?-zapytałam
-No przecież nie powiem mu, że mam kaca. Życia bym potem nie
miał.
Przez
kolejne tygodnie byłam wykorzystywana przez Bartmana na każdym kroku. Słyszałam
tylko: „przynieś mi to”, „kup mi tamto”. Znalazł sobie osobę ‘przynieś, podaj,
pozamiataj’. Ale ja nie byłam mu dłużna.
Przesiadywałam u niego całymi dniami, ponieważ jego wiecznie nie było na
mieszkaniu, a ja potrzebowałam cichego miejsca do nauki. Przy okazji wyjadałam
mu wszystko z lodówki. Wieczorami rozsiadaliśmy się przed jego plazmą i
oglądaliśmy filmy, zajadając się popcornem.
Wyciągnęłam też od niego bilety na mecz z Politechnika Warszawską, na
który poszłam z Milą. Po meczu Zbyszek chciał poznać nas z chłopakami z
drużyny, ale Mila musiała szybko wracać na mieszkanie, więc poszłam z nią.
Na
początku grudnia miałam urwanie głowy na uczelni. Nie miałam czasu nawet zjeść.
Pewnego dnia postanowiłam, że wykąpie się wcześniej i pouczę się pod kołderką.
O jak się myliłam. Ledwo co wróciłam do pokoju z łazienki, a dostałam smsa.
‘Mela!!! Przynieś mi cukier!’
‘Bartman!!!!’
‘Proszę (tak dla jasności, w tym momencie robię oczy kota ze
Shreka)’
‘Ja Cię kiedyś zamorduje! Za 15 minut przyjdę.’
Po
szybkim wysuszeniu włosów i narzuceniu na siebie bluzy Zbyszka, którą niedawno
mu zabrałam, wzięłam cukier i ruszyłam w kierunku jego mieszkania. Weszłam bez
pukania, bo ostatnio tak mam w zwyczaju i zaczęłam się na niego drzeć.
-Bartman! Czy ja mam napisane na czole sklep, lub coś w tym
rodzaju? Masz szczęście, że to tylko
spożywka, bo z gumkami Ci na pewno nie
pomogę.
I w tym
momencie weszłam do salonu. Zamurowało mnie. Zbyszek nie był sam. Odwiedziło go
kilku kolegów, ale za to jakich. Na kanapie siedział Igła z Pitem, Kosokiem i
Kurkiem. W fotelach rozsiadł się Zbyszek i Kubiak. Wszyscy byli dość rozbawieni
moimi słowami.
-Mała nie martw się, o to sam się postaram.-wstał i podszedł
do mnie-Chłopaki, to jest właśnie Mela, moja siostra, więc trzymać się od niej
z daleka.
-Melka!! Nareszcie, tego się pić nie da bez cukru. Gorszej
herbaty w życiu nie piłem-nim się obejrzałam Igła podleciał do mnie i zabrał
cukier.
-Do usług. Krzysiu, ja wiem chyba dlaczego ta herbata nie
jest dobra. Ten Pajac zaparzył Ci moją herbatę odchudzającą…
-CO?! Bartman ty mnie chciałeś otruć?
-UPS…
-Ja Ci zaraz dam ups.-Krzysiek rzucił się na Zbyszka, ale
nie zdążyć go złapać, bo ten schował się do łazienki. -Długo tam nie posiedzisz
Bartman, a jak wyjdziesz to się policzymy. A ty co tak stoisz Amelko, siadaj.
Chłopaków chyba kojarzysz.
-Tak, tak, ale ja wam nie będę przeszkadzać. Wracam do
siebie.
-Nigdzie nie idziesz, co tam sama będziesz robić. Posiedzisz
z nami, pogadamy i pośmiejemy się z tego Pajaca.
-Nie sama, bo są dziewczyny Krzysiu. Mam trochę nauki, więc
miło było, ale..
-Jeszcze zdążysz się pouczyć-do rozmowy wtrącił się Kubiak,
który wstał i złapał mnie za rękę-Siadaj i opowiedz nam skąd Zibi ma taką ładną
siostrę.
Mówiąc
to pchnął mnie na kanapę. Wylądowałam między Piotrkiem i Bartkiem. Zanim zdążyłam
cokolwiek powiedzieć, Igła zaczął opowiadać
jak się poznaliśmy. Mówił to tak, że wszyscy śmiali się na całego, a ja
spaliłam buraka. Chłopaki wręcz wgapiali się we mnie, a ja momentalnie
przypomniałam sobie jak wyglądam. W tym momencie do pokoju wszedł Zbyszek z
wódką.
-To co pijemy-powiedział to z wielkim entuzjazmem.
-O matko. Znowu? –powiedziałam to bez namysłu.
-Jak to znowu?-powiedział Kurek- Krzysiu chyba nie wiesz
wszystkiego.
-Bartek, tu nie chodzi o to, że ja nie wiem wszystkiego,
tylko o to, że pili beze mnie. Normalnie focha zaraz strzelę.
-Krzysiu wybacz, ale jak bym miała jeszcze Ciebie
odprowadzać, to bym chyba ducha wyzionęła.
-Mała!!-krzyknął Bartman.
-Zaraz, zaraz, jak to odprowadzać?-zaciekawił się Misiek.
-Mela, jeszcze jedno słowo, a z nami koniec.
-Oj Zbysiu, ale ty nerwowy jesteś. Dobra nic nie powiem, a
ty lepiej idź po coś do picia i oczywiście po kieliszki, bo picie z gwinta może
źle się skończyć.
-Dobra, poszedł. Opowiadaj co tu się działo.
-On zaraz wróci, a to dłuższa historia. Opowiem wam jak
uśnie. Krzysiu, ty chyba nie będziesz pił tej herbaty nie?
-Nie, nie będę i ty też. Z czego ty się chcesz odchudzać
dziewczyno. Sama skóra i kości.
-Marudzisz, wiesz?
-On ma rację-powiedział Grzesiek- Ja tu zaraz powiem
Zbyszkowi, że ma Ci to świństwo wyrzucić. A jak chcesz coś zmienić, to lepiej
na siłownie, albo do parku biegać.
-Oszalałeś! Do parku? Tam gdzie tylu psychopatów? Jeszcze ją
ktoś tam napadnie. Masz sama nie chodzić do parku Mela!
-Ale..
-Żadne ale. Jak już chcesz biegać, to dzwonisz po Pajaca,
albo po któregoś z nas-wtrącił się Kurek.
-Dokładnie-odpowiedzieli chórkiem.
-O ile mi wiadomo to jest to nie możliwe, bo po pierwsze nie
mam do was numerów, a po drugie Ty siedzisz w Jastrzębiu, a Ty w Moskwie. A
właśnie, dlaczego Ty nie w Moskwie?
-Przyjechałem do lekarza z tą kostką, a przy okazji spotkać
się z tymi facetami. Ale nie zmieniaj tematu.
-O czym mowa? Bo chyba nie jestem w temacie.- dopytywał się
Zibi, który właśnie wrócił z kuchni.
-O tym, że Amelia chce się odchudzać.
-Ja Ci już coś kiedyś mówiłem na ten temat. Tą herbatę, już
wyjebałem. Gdybym wcześniej wiedział co to jest, to już dawno byś jej nie
miała.
-Mówiłem, najlepiej na siłownie wyrzeźbić ciałko.
-To jest dobry pomysł.
Chłopaki
przy wódce zaczęli wymyślać najróżniejsze rzeczy żeby odciągnąć mnie od odchudzania.
Zgodnie przystali, że jak chce coś zmienić, to muszę zacząć się ruszać. I tu
zaczęły się schody. Każdy miał inny pomysł na to, jak mogę pracować nad swoim
ciałem i kondycją. Ja nie miałam prawa głosu. Po jakiejś godzinie zgodnie
stwierdzili, że najlepszy będzie basen. Gdy w końcu udało mi się im powiedzieć,
że ja już chodzę na basen, to stwierdzili, że to za mało raz w tygodniu i od
następnego tygodnia zaczynam pływać z nimi. Już to widzę. Po wypiciu jednej
butelki, zaczęli opowiadać kawały. Po paru minutach wszystko mnie bolało od
śmiechu.
-Krzysiu skończ, bo ja już nie daje rady się śmiać.
-Poczekaj, teraz kolej Pajaca.
-Jakiego znowu Pajaca?!-oburzył się Zibi.
-No Pajac, dzięki Meli masz nową ksywkę-wyszczerzył się
Kubiak.
-O nie!-tym razem to ja zabrałam głos- Pajac jest
zastrzeżony, tylko ja mogę do niego tak
mówić.
-No właśnie, tylko siostra.
-Ale…
-Żadne ale. Moje i już.
-No niech Ci będzie.
Zibi
otworzył kolejną butelkę, a Igła zaczął opowiadać kolejne kawały. Po jakimś
czasie Bartek nachylił się do mnie i zaczął mi się przyglądać.
-Ej, co jest? Brudna jestem czy co, że tak się mi
przyglądasz?
-Amelka, mogę zadać
Ci jedno pytanie?
-Wal.
-Czy wy ze Zbyszkiem coś kręcicie?
-No przecież powiedział, że jestem jego siostrą. A o ile mi
wiadomo kazirodztwo jest zabronione.
Nie
odpowiedział, tylko promiennie się do mnie uśmiechnął i wrócił do picia. Pod
koniec drugiej butelki stwierdziłam, że pora się zmyć na mieszkanie, bo jeszcze
trochę i będę musiała sama ogarniać to towarzystwo, a co jak co, ale nie miałam
ochoty na dźwiganie tych słoni.
~~
Jak tak patrzę za okno to mam ochotę śpiewać kolędy, a nie święcić koszyczek... No ale cóż, i takie anomalie na tym świecie są potrzebne.
To jest taki świąteczny post, więc chcę wam życzyć CIEPŁYCH i WIOSENNYCH świąt. No i żeby was za bardzo nie zlali w ten poniedziałek;)) Chodź w sumie dlaczego nie:P Jeszcze raz wesołych;****
Jastrzębie;( a tak bardzo wierzyłam w tych chłopaków. Przynajmniej Resovi się udało. Buziaczki;***